piątek, 12 września 2014

Rozdział 3

    Każdy, dosłownie każdy człowiek skrywa jakiś sekret. Jeden lub kilka. Błahy i niewinny lub wręcz przeciwnie. Ja też takowy posiadałam i do tej pory kryłam go szczelnie na dnie serca i w zakamarkach świadomości. Wspomnienia i związek z Domickiem zdecydowanie zaliczały się do bolesnych i cholernie trudnych. To nie było dla mnie łatwe. Rozgrzebywanie starych, przyschniętych już ran. Powrót do przeszłości i przeżywaniem jej na nowo, poprzez opowieść, którą miałam przedstawić Harry'emu. Jednak wiedziałam, że najwyższy czas, by wyłożyć karty na stół i wyjawić prawdę. Przestać dźwigać to brzemię samej i pozwolić mu opaść. 
   Wstałam i sięgnęłam do torby, a następnie wyjęłam z niej butelkę czerwonego wina. Harry posłał mi skonsternowane spojrzenie, a wtedy podałam mu alkohol, prosząc tym samym, by go otworzył.
- Mieliśmy uczcić koniec tego feralnego obozu, a ja ... muszę się napić. - Dalej czułam na sobie uważny wzrok chłopaka, który wręcz wypalał we mnie dziury. - Ty nie musisz, ale ja się napiję. - Dopiero wtedy Styles zwrócił uwagę na butelkę, a zaraz potem wepchnął korek do środka ze względu na brak korkociągu, by normalnie ją otworzyć. Mniejsza z tym, nie dbałam o to zupełnie. Sięgnęłam po alkohol i siadając obok lokowatego, zaczęłam pić. Musiałam jakoś dodać sobie odwagi, a przede wszystkim znieczulić na bolesne wspomnienia. Każdy sposób jest dobry, czyż nie? Ponownie przysunęłam butelkę do ust, patrząc pustym wzrokiem na ścianę naprzeciwko. 
    Nawet Niall nie znał całej historii, choć niezaprzeczalnie stał się moim przyjacielem. Kiedyś powiedziałam mu tylko, że Foley był moim chłopakiem, nie zagłębiając się w szczegóły. Dana także nic nie wiedziała, ale tej nocy zamierzałam powierzyć moją tajemnicę osobie, której bezgranicznie ufałam i kochałam. Postanowiłam zwierzyć się Harry'emu, chłopakowi, który mnie ocalił, i którego, jak się okazuje, ja także ocaliłam. 
   Mijały kolejne sekundy, może nawet minuty. Tak, z pewnością. Zdążyłam już przecież wypić prawie pół trunku.
   Trwającą między nami ciszę przerwał gest Stylesa - sięgnął po moją dłoń i ujął w swoją, pocierając przy tym kciukiem jej zewnętrzną część. Widząc jego łagodne spojrzenie, jakim mnie obdarzył, z moich ust niemal mimowolnie wydostał się szept. Nie mogłam mówić głośniej, bałam się, że wtedy głos mi się załamie, a ja urwę opowiadanie zanim na dobre je rozpocznę. Drugą ręką, nie będącą w uścisku lokowatego, trzymałam butelkę z połową zawartości. 
- Poznałam Dominica w cholernie banalny sposób - w centrum handlowym. Była zima, zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a ja udałam się po prezenty dla taty i Tess. To było już po śmierci mojej mamy. - Przełknęłam nerwowo ślinę, patrząc na swoje kolana, podczas siadu po turecku. - On stał w kolejce tuż za mną i zobaczył, że trzymam w dłoni męskie perfumy. Odezwał się z uroczym tekstem, że mojemu chłopakowi na pewno spodoba się ten zapach, i że sam go używa. Wyjąkałam wtedy, że to prezent dla taty, a potem dodałam, iż nie posiadam chłopaka. Wydawał się być zdziwiony tym faktem, co zresztą dobitnie pokazał. Przegadaliśmy całą kolejkę, która tego dnia była kilometrowa. Później odprowadził mnie do domu. Następnego dnia przyszedł i zaprosił mnie na kawę, a ja się zgodziłam. Minęło kilka tygodni, a potem zdałam sobie sprawę, że się zakochałam. Dominic był czarujący, przystojny, dobrze nam się rozmawiało. Typ bad z tatuażami, który drwił z ograniczeń. Ja chciałam być jego drogowskazem, sprowadzającym go na dobrą ścieżkę. Tak, z pewnością byłam grzeczną dziewczynką. Niedoświadczoną i łatwowierną, a przy tym na zabój zakochaną. Nic więc dziwnego, że po jakimś czasie dałam mu tego, czego chciał - oddałam mu się. - Speszona urwałam, przelotnie zerkając na Harry'ego, ale nie potrafiłam niczego wyczytać z jego twarzy. Kontynuowałam, utkwiwszy wzrok w naszych splecionych dłoniach. Po raz kolejny upiłam łyk wina, alkohol rozprowadzał się po moich żyłach, zapewniając mi uczucie ciepła i rozluźnienia. Dokładnie tego potrzebowałam, by dotrwać do końca historii. - Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten moment - swój pierwszy raz i utratę dziewictwa. Dominic był gwałtowny ... miał wymagania, którym ja nie umiałam sprostać ... - Odparłam zażenowana i jednocześnie rozgoryczona tym, jak potoczyła się moja znajomość z Foleyem.  - Dla niego liczył się tylko seks i to ostry seks. Coś na pograniczu gwałtu ... Zawsze czułam się wtedy niczym worek treningowy, a nie kochana dziewczyna. Nie wytrzymałam tego zbyt długo. Kiedy dowiedziałam się, że zdradzał mnie z April, która także uczestniczyła w obozie, utwierdziłam się w przekonaniu, że Dominic zwyczajnie się mną bawił. Wtedy z nim zerwałam. Dosyć boleśnie uświadomiłam sobie, że on nigdy mnie nie kochał. Nie był do tego zdolny, a ja nie potrafiłam go zmienić. Przemiana człowieka może się udać tylko jeśli sam zainteresowany tego chce. Inaczej to nie ma sensu, a wszelkie próby zawiodą i spełzną na niczym. Chłopak nie mógł uwierzyć, że zdecydowałam się od niego odejść, że odważyłam się na ten krok. Od niego się nie odchodzi! To on rzuca te, które mu się znudzą. Jego słowa śniły mi się później co noc i przez kilka pierwszych tygodni budziłam się zlana potem z krzykiem na ustach. Powiedział wtedy jeszcze, że kiedyś gorzko pożałuję swojej decyzji. Od tamtego dnia nie widziałam go aż do spotkania w samolocie. Po wczorajszej nocy ... jego słowa nabierają innego wymiaru, nieprawdaż? - Posłałam lokowatemu rozgoryczony półuśmiech, a ten wyciągnął wtedy rękę, mówiąc.
- Daj mi butelkę, muszę się napić. - Do moich uszu dotarł zachrypnięty szept mojego chłopaka, które spojrzenie było puste. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Jego twarz nie wyrażała emocji, skrzętnie je przede mną ukrywał. Szkoda, że ja tak nie potrafiłam. Zawsze odnosiłam wrażenie, że każdy może czytać moje emocje jak z otwartej książki. 
    Podałam mu alkohol, zaraz potem szatyn wychylił sporą część pozostałości trunku. W pokoju świeciła się tylko mała lampka przy łóżku, ale to wystarczyło. Takie oświetlenie podkreślało odcień skóry Harry'ego. Rzucało długie cienie na jego policzki i wtapiało się bez odbicia w ciemny aksamit włosów. Chłopak miał rozpięty kołnierzyk koszuli, przez co nie mogłam oderwać wzroku od subtelnych ruchów długich mięśni, podtrzymujących jego szyję i ramiona. 
    Styles zignorował moje zdziwione spojrzenie (podobno przecież nie pił), ale nie skomentowałam tego faktu jakimkolwiek stwierdzeniem. Możliwe, że moja historia wstrząsnęła nim w równym stopniu, co jego przeszłość mną. Nie miałam prawa zabraniać mu odreagowania, bo mnie samej też było ono potrzebne. Chciałam teraz tylko zaszyć się pod mięciutką kołdrą i zasnąć. Byłam wykończona dzisiejszym dniem i z ręką na sercu, marzyłam by wreszcie dobiegł końca. 
- Nie płacz, Lynnie. - Nie zauważyłam nawet, kiedy po moich policzkach potoczyły się łzy. Harry odłożył wino i przyciągnął mnie do siebie. Wtulając się w zagłębienie jego szyi, rozpłakałam się jeszcze bardziej. - Jesteś piękna, silna i pełna życia. Nie wiem, jakim kretynem trzeba być, żeby tego nie widzieć. - Szepnął mi do ucha, a ja nagle poczułam jak po moim ciele rozprzestrzenia się dziwne ciepło, odczuwalne nawet w środku. Może była to zasługa alkoholu, ale lokowaty z pewnością miał w tym też swój udział. Zamoczyłam łzami jego czarno - białą koszulę w kratkę, od której wszystko się zaczęło. Zielonooki odciągnął mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Delikatnym ruchem otarł moje łzy i wyjął z kieszeni podziurawionych czarnych jeansów chusteczkę higieniczną, którą dokończył wycierać moją twarz. - Powinnaś iść do łazienki zmyć tusz z policzków. Nie dam rady całkowicie się tego pozbyć. W tej wersji też bardzo mi się podobasz, chociaż nie cierpię widzieć cię smutnej i płaczącej, nie wiem czy chciałabyś tak spać. - Zaprzeczyłam ruchem głowy i zniknęłam w łazience. Zanim jednak to zrobiłam, Harry ponownie przyciągnął mnie  i przyciskając nasze czoła do siebie, musnął czubek mojego nosa. 







Cześć Misie! Kolejny rozdział melduje się! Wiem, że musiałyście na niego sporo czekać (uroki klasy maturalnej ; x), ale mam nadzieję, że treść Wam to wynagrodzi. Łudzę się, że tak będzie. Rozdział pojawił się już dziś ze względu na moje przeziębienie i siedzenie w domu, taaak. 

Ostatnio nie został przekroczony wyznaczony limit, jednak postanowiłam dodać rozdział, który dedykuję dwóm wspaniałym czytelniczkom:
@youmakememad96 
@droowseex 
ILY! <3. 

Tym razem limit to:
25 komentarzy = nowy rozdział

Liczę, że tym razem go pobijecie

P.S jak zawsze przepraszam za ewentualne błędy i literówki, ale totalnie nie mam siły teraz tego sprawdzać.


xx