piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 7

  Chwilę po opuszczeniu mojego pokoju przez Harry'ego sięgnęłam po swój HTC i wybrałam numer Sienny. Rudowłosa odebrała po czterech sygnałach, mamrocząc ciche halo.
- Hej Sien, pilnie potrzebuję twojej pomocy. Harry zaprosił mnie na randkę i ktoś musi zrobić mnie na bóstwo - wyjaśniłam i niemal parsknęłam śmiechem, mówiąc ostatnie słowo.
- Jezus Maria, co on ci zrobił, że zdecydowałaś się mnie prosić o pomoc? Mogę policzyć na palcach jednej ręki, ile razy to zrobiłaś. Zawsze taka samodzielna ... - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. - Czym Styles cię przekupił?
- To już nie można się wyjątkowo ładnie ubrać i prezentować, idąc gdzieś ze swoim chłopakiem? Zwłaszcza na randkę - podkreśliłam, kładąc się na łóżku, a Hachi zaraz ułożył się koło moich nóg i wlepiał we mnie swoje psie oczy.
- Można, można. Przecież żartuję, zaraz będę - powiedziała i w tym samym momencie połączenie zostało przerwane.


*****

   Od pół godziny wraz z Sienną przetrząsałyśmy moją garderobę. Wszystkie sukienki, jakie miałam w posiadaniu leżały teraz na moim łóżku, prosząc o uwagę. Niby nie było ich tak mało, jednak ponad połowę sterty, odrzuciłyśmy od razu. Nadawały się na co dzień, a niektórych nie założyłabym już tak czy siak, bo albo je zniszczyłam, albo po prostu przestały mi się już podobać. Pobawiłyśmy się w domowy mini wybieg mody, bardziej się przy tym wygłupiając poprzez taniec do coveru ostatnio popularnego przeboju Bang Bang i paru innych. Teraz, szczerze mówiąc miałam dość. Już chciałam się poddać i założyć sukienkę, którą ubierałam na ważne uroczystości - klasyczną czarną sukienkę przed kolano, która była elegancka, ale w środku czułam, że nie bardzo pasuje na randkę z chłopakiem. Bardziej na rozmowę o pracę czy na rozpoczęcie studiów.
- Wiesz, może pójdę do domu i przyniosę parę moich sukienek. Powinnaś coś wybrać, w końcu nosimy ten sam rozmiar, plus mam chyba więcej kiecek niż ty - odezwała się, kiedy zrezygnowana opadłam na dywan, a Hachi skorzystał z tego i zbliżył się z językiem do mojej twarzy.
- Hachi! - krzyknęłam, odsuwając go od swojej buzi i zaczęłam głaskać psa po łbie. - Umm, w sumie czemu nie - odpowiedziałam - tylko musimy się pospieszyć, bo zostało naprawdę niewiele czasu.
- Czekaj, a to ...? - spytała rudowłosa, ciągnąc za wystający spod sterty sukienek kawałek materiału w malinowoczerwonym kolorze. Po chwili trzymała w rękach śliczną koronkową sukienkę do połowy uda na szerokich ramiączkach.
- Jest idealna - powiedziałyśmy jednocześnie, a na naszych twarzach wykwitły uśmiechy.
- No to maszeruj do łazienki, L. Zaraz zajmiemy się makijażem i twoimi włosami - wcisnęła mi w dłoń sukienkę i delikatnie popchnęła w stronę łazienki.
  Po kwadransie, kiedy już zdążyłam wziąć prysznic i założyć sukienkę, wróciłam do pokoju. Sienna siedziała na łóżku i zajadała się moim Toffifee, a obok niej leżał Hachi, domagający się masażu. Widziałam to po sposobie w jaki się położył - brzuchem do góry.
- Wiesz co? Czekolada to dobry wynalazek. Nawet lepszy od faceta, bo jeśli nawet nieco zmięknie to nadal jest w stanie cię zadowolić -  rudowłosa podzieliła się tym jakże trafnym spostrzeżeniem, a wtedy obie jak na zawołanie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem, od którego potem zaczął boleć nas brzuch. Sienna nawet spadła z łóżka, ale i tak dalej się śmiała. Zresztą nie była jedyna.
- Co tutaj tak wesoło? Ooo, Sienna. Nie wiedziałem, że przyszłaś - odezwał się mój rodzic, posyłając mojej przyjaciółce łobuzerski uśmiech, z którego David Bower był powszechnie znany.
- Hej Dave - odpowiedziała rudowłosa, szczerząc się do bruneta. Owszem, zarówno ona jak i Tim mówili mu po imieniu, tak samo jak ja nazywałam ich rodziców.
- Wybierasz się gdzieś, Annie? - zapytał tata, mierząc mnie od stóp do głów, począwszy od jeszcze bosych stóp, poprzez malinową sukienkę, a na moim niechlujnym koku skończywszy.
- Yup, nasza kochana Anna-Lynne ma dziś randkę z Harrym. Musiało nastąpić coś takiego, żebym wreszcie stała się potrzebna do wykonania fryzury i makijażu - odezwała się za mnie Jordan, łapiąc się teatralnie za serce i puściła mi oko, gdy ja kręciłam głową, próbując ukryć śmiech, cisnący mi się na usta. Tata patrzył na mnie badawczym wzrokiem, aż w końcu odparł.
- Najpóźniej o północy chcę widzieć cię z powrotem w domu, okay? - potulnie kiwnęłam głową, nagle czując się dosłownie jak Kopciuszek. - Baw się dobrze - życzył mi, całując moje czoło i pożegnawszy się z Sienną, wyszedł z mojej sypialni.


*******

   Punktualnie o siódmej wieczorem Harry pojawił się u mnie w domu z zamiarem zabrania mnie ... Sama nie wiedziałam, gdzie dokładnie. Przez moment obawiałam się, że zbyt dużą wagę przywiązałam do swojego wyglądu, bo być może jedziemy w tak prozaiczne miejsce jak kręgielnia jednak uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam Stylesa. Chłopak miał na sobie czarne spodnie i tego samego koszulę z delikatnymi motywami kwiatowymi, które bardzo mi się spodobały. Była dokładnie w jego nieco awangardowym stylu, który skrycie uwielbiałam.
- Możemy już iść? - spytałam, gdy już zeszłam ze schodów i znajdowałam się centralnie przed nim, na wyciągnięcie ręki. Dopiero wtedy zielonooki otrząsnął się i przestał lustrować mnie z góry na dół spojrzeniem swoich tęczówek.
- Wyglądasz cudownie, Lynn - wyszeptał, muskając przy tym wargami płatek mojego ucha. Podziękowałam poprzez skinięcie głowy i złączyłam nasze palce. Chwilę potem Harry otwierał mi drzwi do swojego auta i pomógł mi do niego wsiąść. Następnie okrążył samochód i zajął miejsce za kierownicą.
- Więc gdzie mnie porywasz? - spytałam żartobliwie, uśmiechając się szerzej.
- Wszystko w swoim czasie, moja mała słodka Lynn - zaśpiewał, a ja nie mogłam powstrzymać chichotu.


******

   Ten wieczór zapowiadał się naprawdę wyjątkowo. Harry zabrał mnie do najlepszej włoskiej restauracji w Londynie, z racji tego, że nieraz wspominałam mu jak bardzo uwielbiam taką kuchnię. Na początek zamówiliśmy lampkę czerwonego wina dla mnie i wodę dla chłopaka. Wszystko było cudowne, dopóki nie podeszła do nas inna kelnerka i nie byle jaka. Caroline Durin - była przyjaciółka od seksu Harry'ego. Boże, już samo to brzmiało w mojej głowie okropnie. Zauważyłam, że chłopak spiął się, widząc ją.
- Harry, jak miło znów cię widzieć - zaćwierkała, a mnie - Bóg mi świadkiem, zebrało się na mdłości.
- Caroline, nie miałem pojęcia, że tu pracujesz - wysyczał, posyłając jej wrogie spojrzenie.
- Och, jestem tu od niedawna. Jak widzę dziewica niewydymka jeszcze ci się nie znudziła - podziwiam za wytrwałość. A może chodzi o to, że nigdy nie pieprzyłeś dziewicy, co? Rajcuje cię ta świadomość, że będziesz jej pierwszym? - przez kilka sekund miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Przez jej słowa doszłam do kilku wniosków - po pierwsze nie miała pojęcia o Nadii - "dziewicy Harry'ego", po drugie była zazdrosna o mojego chłopaka i po trzecie - sądziła, że nadal byłam dziewicą oraz, że ja i Harry jeszcze się ze sobą nie kochaliśmy. Akurat z tym ostatnim miała rację, ale nie dostanie tej satysfakcji.
- Wiesz co, Caroline? Wolę być dziewicą niewydymką niż suką, która daje każdemu jak ty. Aha i jeszcze jedno - chyba do obowiązków kelnerki nie należy obrażanie klientów, jeśli się nie mylę? Za to sprzątanie chyba owszem - odparłam jej słowny atak i wstając, wylałam na jej głowę zawartość swojego kieliszka, a następnie opuściłam lokal.





__________________________________________________

a/n kto nie lubi Caroline Durin? XD tak wiem, zbędne retoryczne pytanie, hah.
ktoś spodziewał się, że ta randka skończy się totalną klapą? XD (za dużo oglądania night changes, haha)
macie zdj zarówno Hazzy jak i Lynn, żebyście mogły sobie ich lepiej wyobrazić ; ]
byłabym bardzo wdzięczna za jakieś opinie, misiaczki <3
ily xx