piątek, 15 maja 2015

Rozdział 6




  Od naszego powrotu do Londynu minął dokładnie miesiąc. Trzydzieści jeden dni, odkąd wróciliśmy do domu. Kilka dni temu temu odwiedziliśmy Danę w jej rodzinnym domu w Manchesterze. Razem z Harrym i Niallem spędziliśmy u niej cudowny weekend, który zdecydowanie zbyt szybko dobiegł końca. Dziewczyna niedawno wtajemniczyła starszą siostrę w swój tymczasowy sekret, którym była jej ciąża. 
  Cieszyłam, że tam na miejscu Dana miała oparcie chociaż w postaci Juliet. Na pomoc rodziców nie miała co liczyć. Przynajmniej na razie, gdy nie byli niczego świadomi. Choć pewnie nawet, kiedy poznają prawdę - będą źli, że zataiła przed nimi prawdę. Młoda Quinn na samą myśl o czwartym/piątym mięsiącu ciąży dostawała spazmów, bo wiedziała, że juz wtedy nie będzie mogła kłamać i ukrywać swojego odmiennego stanu. 
  Jednak podczas naszego przyjazdu blondynka niemal o tym zapomniała. Ona i Niall byli niezwykle uroczy w swojej nieśmiałości i ostrożnych gestach troski, jakimi nawzajem się darzyli. Horan zastrzegł, że wkrótce odwiedzi ją ponownie, na co dziewczyna zareagowała bardzo entuzjastycznie. 
   Średnio trzy razy w tygodniu udawało nam się z Daną uciąć godzinne pogaduchy na Skype, obu nam bardzo zależało na stałym kontakcie i z rozmowy na rozmowę mogłam stwierdzić, że dziewczyna stawała się moją prawdziwą przyjaciółką, nawet pomimo dzielących nas kilometrów. Dobrze było mieć tą świadomość, że jest ktoś, kto się o ciebie troszczy i martwi, nawet jeśli dzieli was znacząca odległość. Chciałam, żeby Dana zdawała sobie z tego sprawę i chyba to mi się udało. 
- Opowiedz jeszcze, co tam u ciebie i Harry'ego? Twój tata nadal patrzy na niego jak na oswojoną kobrę? - blondynka zadała pytanie, a troska w jej oczach była doskonale widoczna w ekranie mojego laptopa. Obie momentalnie parsknęłyśmy śmiechem na to określenie, ale zaraz się uspokoiłyśmy. 
- Wiem, że robi to z miłości do mnie. Jestem jego jedyną, ukochaną, małą córeczką, którą gotowy jest bronić przed całym złem tego świata. A ja naprawdę to doceniam tylko ... Harry to nie Dominic, a tata patrzy na Stylesa przez pryzmat jego poprzednika, co nie jest fair ... Mam nadzieję, że z biegiem czasu tata nie tylko zaakceptuje Harry'ego, ale może nawet się zaprzyjaźnią. O niczym innym nie marzę - dodałam szeptem, bawiąc się końcówkami swoich włosów. Przez chwilę tępo wpatrywałam się w ścianę, dopóki drzwi mojego pokoju nie otworzyły się i nie stanął w nich nikt inny jak mój chłopak. 
- Cześć kochanie - powiedział i podszedł do mnie, składając na moim czole delikatny pocałunek - hej Dana - przywitał się także z blondynką, a ta mu pomachała. 
- Zostawiam wam, gołąbeczki. Okropnie zgłodniałam, idę zamówić chińszczyznę, do usłyszenia później - posłała buziaka w powietrzu i po chwili ekran stał się czarny, a ja zamknęłam pokrywę laptopa. 
- Przez ciążę Dany kolejna rzecz łączy ją z Niallem - tendencja do obżarstwa - mruknął lokowaty, puszczając mi oko, a ja zaśmiałam się cicho.  Ujęłam w dłonie twarz chłopaka i złożyłam czuły pocałunek na jego wargach, który natychmiast odwzajemnił. 
- Tęskniłam - wyszeptałam, bawiąc się jego włosami, które nadal rosły, gdyż Styles już dawno nie odwiedzał fryzjera. Szatyn podobał mi się w każdej wersji, był dla mnie chodzącą definicją perfekcji, pomimo świadomości jego wad. A takowe przecież posiadał, jak każdy z nas zresztą. 
- Przecież widzieliśmy się wczoraj, Love ... - wymruczał mi do ucha, lekko muskając jego płatek, gdy znalazłam się na kolanach chłopaka. - Jednak doskonale wiem, co masz na myśli. W końcu dlatego właśnie już to jestem, a nie dopiero dzwonię i proponuję spotkanie - palce jednej ręki zielonookiego  leniwie sunęły po moim odkrytym udzie, gdyż miałam na sobie krótkie szorty i biało-czarną koszulę w kratkę swojego chłopaka. Tak, przywłaszczyłam ją sobie, ale Harry nie miał chyba nic przeciwko temu. 
- Widzisz, rozumiemy się bez słów - odparłam, kiedy dłoń Stylesa z mojego uda przeniosła się w okolice twarzy, a dwa jego palce wsunęły zbłąkany kosmyk moich włosów za ucho. 
- Yup - potwierdził, zanim jego usta ponownie złączyły się z moimi. Nie miałam pojęcia jak chłopak to robił, ale z każdym naszym pocałunkiem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. W pojedynczym pocałunku czułam wszelkie uczucia, jakimi Harry mnie darzył i słodkie było to, że ani razu nie posunął się dalej. Nie naciskał na mnie, żebym mu się oddała ani nie szantażował mnie emocjonalnie jak to robił Dominic. Kochał mnie
- Kocham cię Harry, bardzo - szepnęłam, wtulając twarz w zagłębienie między jego głową, a szyją. 
- A ja ciebie i właściwie przyszedłem tu z pewnym zamiarem - odparł, a ja ciekawa odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy zaciekawiona. - Chciałem zaprosić cię na randkę. Przyjadę o siódmej, ubierz jakąś sukienkę - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, a ja parsknęłam, udając oburzenie.
- Jeszcze jakieś życzenia, Styles? 
- Nope, tylko ty w sukience. Więcej do szczęścia mi nie trzeba. A tak przy okazji - wyglądasz w tej koszuli o wiele seksowniej niż ja - dopowiedział, całując przelotnie mój policzek i zniknął za drzwiami pokoju, zostawiając mnie samą do wieczora. 



___________________________________________________
a/n okay, po niemal albo nawet ponad półrocznej przerwie z nową energią wracam z historią Harry'ego i Lynn. obiecałam, że wrócę z madness po maturze, tak więc - oto jestem XD
bardzo liczę na wsparcie w postaci gwiazdek i Waszych opinii, bo lepiej będzie pisało mi się kolejne rozdziały ze świadomością tego, że nadal chcecie czytać dalsze losy Lyrry. nie przedłużając już tego powrotu - miłego dnia, misie xx