wtorek, 22 września 2015

Rozdział 9.

   Kiedy tylko poczułam pod swoją głową miękkość poduszki przyciągnęłam chłopaka do siebie, by ponownie złączyć nasze usta w czułym, aczkolwiek pełnym pasji i namiętności pocałunku. Chwilę później doznałam nowego uczucia przyjemności, kiedy usta chłopaka zassały się najpierw na moim obojczyku, a później i na dekolcie, pozostawiając czerwone, piekące ślady. Harry zaraz potem zwilżył je swoim językiem. Jęknęłam cicho, a Styles złączył nasze dłonie i położył je ponad moją głową, ponownie pochylając się nad moją twarzą.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał szeptem, przy każdym słowie dotykając moich warg swoimi. Kolejny raz chciał się upewnić czy czasem nie przyszło mi do głowy się wycofać.
- Jak niczego w świecie, kochany - odpowiedziałam równie cicho, całując kącik ust lokowatego.
   Więcej nie było trzeba, żeby uczucie między nami wybuchło niczym dynamit. Ogarnęło nas jeszcze większe pragnienie, a języki toczyły zaciekłą walkę. Poczułam rękę wędrującą w kierunku moich piersi. Całując, rozpinał zamek sukienki i biustonosz. Potem jego usta dotknęły moich sutków. Położyłam dłoń na jego kroczu, wyczuwając twardość. Zadrżałam, czując dotyk jego ręki sunącej wzdłuż uda ku majtkom.
- Rozłóż nogi - szepnął cholernie seksownym zachrypniętym głosem, a ja go posłuchałam. Odsunął brzeg bielizny, sięgając pod nią palcami. Nawet wtedy nie przestawał całować moich piersi. Nagle uniósł moją pupę i zerwał ze mnie koronkowe figi. Znowu poczułam jego palce, coraz bardziej odważne. Dotyk był tak lekki, że niemal doprowadzał mnie do szału. Prawie płakałam, gdy celowo omijał pulsującą, nabrzmiałą łechtaczkę.
- Błagam, dotknij mnie wreszcie ... - szepnęłam desperackim tonem.
- Shh, po co ten pośpiech? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Kiedy wreszcie posłuchał, mimowolny jęk wyrwał się z moich ust. Jego palce pieściły mnie stanowczym ruchem. Czułam jak dwa czy trzy wpychają się we mnie głęboko. Za każdym razem niemal traciłam dech, po czym prawie krzyczałam z rozkoszy. Sięgnęłam mu do rozporka i płynnym ruchem rozpięłam zamek. Zsunęłam mu jeansy, uwalniając napreżoną męskość. Obrócił mnie na brzuch, poczułam jak penis dotykał moich pośladków. Usłyszałam za sobą dźwięk rozrywanej folii, którą Harry rzucił potem na podłogę. Rozsmarował moją własną wilgoć na pupie, po czym znowu zaczął mnie dotykać. Prawie dochodziłam za pomocą jego silnych palców, kiedy nagle przerwał i wszedł we mnie jednym mocnym, zdecydowanym ruchem. Jego pchnięcia były głębokie, prawie bolały, na pociechę nie przestawał masować łechtaczki. Poczułam jak odpływam. Ruchy stały się szybsze, uścisk jego ramion mocniejszy, a pulsowanie w środku zawrotne. Po chwili zwolnił tempo i teraz powoli wsuwał i wysuwał się ze mnie kolistymi ruchami. Nie minęło dużo czasu, gdy doprowadził mnie na krawędź. Kilka razy krzyknęłam jego imię, zaciskając dłonie na jego ciele.
- Lynn - wydyszał mi do ucha, przegryzając jego płatek i opadł na mnie, także osiągając spełnienie. Pocałował mnie uroczo delikatnie, leciutko muskając wargami moje usta. - Kocham cię, Lynnie - szepnął swoim zachrypniętym głosem, który zawsze doprowadzał mnie do palpitacji serca. Nagi poszedł do łazienki, by pozbyć się napełnionej prezerwatywy i po chwili wrócił z szerokim, chłopięcym uśmiechem na twarzy. Nie mogłam przestać podziwiać jego idealnego ciała, przesuwałam wzrokiem po każdym tatuażu, który go zdobił. - Nie patrz tak na mnie, bo się zawstydzę - rzucił z tym samym firmowym uśmiechem na twarzy, przykrywając nas kołdrą. Przytulił się do mnie, kładąc rękę wokół mojej talii i cmoknął moje czoło. Położyłam głowę na jego torsie, wsłuchując się w jego miarowy oddech i mocne bicie serca. Leżeliśmy w całkowitej ciszy przerywanej tylko naszymi nierównymi oddechami. Jeszcze kilka minut, a odpłynęłabym do krainy snu, gdyby nie głos mojego chłopaka.
- Żałuję tylko jednego - usłyszałam szept Harry'ego tuż przy uchu, kiedy paliczkami kreśliłam wzory na jego nagim, lekko wilgotnym od wysiłku, torsie, który pocałowałam.
- Chyba nie tego, że my właśnie ... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć zdanie.
- Nie! Oczywiście, że nie tego - jego dłonie cały czas gładziły miarowo moją talię. - Żałuję tylko, że nie mogłem być twoim pierwszym. Zasługujesz na to, by traktowano cię z należytym szacunkiem i miłością - odpowiedział szybko, pocierając palcami kostki mojej dłoni. - Jesteś tym, czego chcę i czego potrzebuję. Jesteś dla mnie wszystkim, wiesz? - spytał, patrząc na tym rozczulającym wzrokiem zielonych tęczówek.
- Kocham cię, Harry. Najmocniej na świecie, jak jeszcze nikogo wcześniej - wyszeptałam, zanim chłopak pochylił się i ponownie skosztowałam jego ust. Kolejne minuty niemiłosiernie przepływały nam przez palce. Ani się obejrzeliśmy, a już powoli dochodziła północ, a ja musiałam wrócić do domu, zgodnie z prośbą taty.
- Szkoda, że nie mogę teraz przy tobie zostać, lepiej by mi się spało - westchnęłam cicho.
- Kiedyś to nadrobimy, obiecuję - przyrzekł Harry, patrząc jak wstaję z łóżka i ubieram bieliznę, a następnie malinową sukienkę. - Cholernie podoba mi się ta sukienka. Wyglądasz w niej jak cukierek, który mam ochotę rozwinąć z papierka i zjeść w całości - wyszczerzył się, podczas gdy ja wywróciłam oczami.
- Kiepski sposób na podryw, Styles - rzuciłam z politowaniem, próbując ukryć uśmiech malujący się na mojej twarzy.
- No popatrz, a jednak działa. Zwłaszcza na taką jedną błękitnooką szatynkę, która zawróciła mi w głowie - odparł z zawadiackim uśmieszkiem, również wstając i całując przelotnie w usta, zanim zniknął w łazience.

                                                                    *******

    Jazda do domu minęła nam w przyjemnej ciszy, podczas której posyłaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy, pojawiające się za każdym razem, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Ze względu na późną porę ulice były dość puste, jedynie sygnalizacja świetlna zatrzymywała nas w niektórych punktach miasta. Kiedy Harry zaparkował auto pod moim domem, natychmiast przysunęłam się do niego, łącząc nasze usta w kolejnym tego dnia pocałunku.
- Cieszę się, że spotkaliśmy Caroline, wiesz? - powiedziałam, bawiąc się kosmykami Stylesa. Chłopak zaskoczony moim wyznaniem, zmarszczył czoło i zapytał.
- Co masz konkretnie na myśli?
- Dzisiaj wiem, co wcześniej traciłam ... - posłałam mu figlarny uśmieszek, musnęłam wargami jego policzek i wysiadłam z samochodu, co zrobił również lokowaty.
  Podeszliśmy do drzwi, w międzyczasie szukałam w swojej torbie kluczy, by nie budzić taty, jeśli już zasnął. Gdy wreszcie znalazły się w mojej dłoni, wsunęłam odpowiedni klucz do zamka i przekręciłam cicho. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, machając Harry'emu i już chciałam zamykać drewnianą powłokę, gdy zobaczyłam znajomą postać, którą nie był David Bower.
- Babcia? - spytałam, niedowierzając. Co ona robiła w Anglii i dlaczego przyjechała z Cork?
- Witaj, słonko. Dobrze znów cię widzieć, Annie.



________________________________________________________

a/n tak, wiem, że macie ochotę mnie zabić za tak długą nieobecność. niestety z brakiem weny i innym niezależnymi ode mnie czynnikami nie można walczyć ... :((
nie mniej jednak rozdział wreszcie się pojawił i mam nadzieję, że jego treść oraz długość jest wystarczającą rekompensatą za to czekanie.
bardzo proszę o komentarze, jeśli Wam się podoba! ciao x