wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 2

     W ciszy weszłyśmy do windy, Dana nacisnęła guzik z piątką i czekałyśmy aż znajdziemy się na ostatnim piętrze. Szybko złapałam jej dłoń i uścisnęłam, chcąc dodać dziewczynie odwagi i pokazać, że nie była w tym sama. Miała przecież mnie, Nialla i Harry'ego. Blondynka posłała mi słaby uśmiech i już po chwili stałyśmy naprzeciw mahoniowych drzwi z nazwiskiem QUINN na małej tabliczce. Dziewczyna już podniosła pięść, by zapukać, gdy nagle spuściła ją i popatrzyła na mnie wielkimi oczami, a zaraz potem odeszła na parę kroków, gorączkowo kręcąc głową.
- Nie, nie powiem. Nie mogę ... Jeszcze nie teraz. - Wzięła głęboki oddech i dopiero na mnie spojrzała. - Zrobię to dopiero jak będę musiała, czyli za cztery miesiące. Na pewno nie wcześniej, nie ma mowy. - Musiała wyczytać niepewność w moich oczach, gdyż zanim otworzyłam usta, powiedziała. - Tak, jestem pewna. Jednak za te kilka miesięcy pewnie zapukam do twoich drzwi, a na razie ... udawajmy. - Otarła ręką zbłąkaną łzę, która spłynęła po jej policzku i przybrała na twarzy sztuczny uśmiech. - Ani słowa o słoneczku, ciąży, twoim porwaniu. Nic. To był wspaniały obóz i tego się trzymajmy. Trzeba dać znać chłopakom, niech tu przyjdą i przy okazji przyniosą moją walizkę. Przedstawię was. - Determinacja Dany nie pozwoliła mi postąpić inaczej niż tylko napisać wiadomość Harry'emu o planie dziewczyny. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
- Już tu idą. - Oznajmiłam, a wtedy dziewczyna zapukała do drzwi, bo jak sama stwierdziła, schowała klucze gdzieś na dnie swojej przepastnej torby. Stąd ja to znam. Po chwili w drzwiach stanęła młoda, około 23-letnia dziewczyna, bardzo podobna do Dany. Domyśliłam się, że to jej starsza siostra - Juliet.
- Dannie! - Dziewczyna od razu rzuciła się na siostrę i mocno uściskała blondynkę.
- Dusisz mnie. - Wymamrotała cicho moja przyjaciółka, aczkolwiek na jej ustach błąkał się mały uśmiech. Wtedy ta zreflektowała się i puściła młodszą siostrę, mówiąc szybkie przeprosiny. Dopiero po tym jej wzrok powędrował na moją osobę. Wyciągnęłam do niej dłoń, którą uścisnęła na powitanie i odezwałam się z uśmiechem.
- Jestem Lynn Bower, współlokatorka z obozu.
- Jest moją przyjaciółką. - Dodała szybko Danielle, a jej siostra przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Juliet. - Odpowiedziała. - Wchodźcie, nie będziemy rozmawiać na klatce schodowej. - Gestem kazała nam wejść, co też obie uczyniłyśmy. - Chwila. Gdzie masz swoją walizkę, Dana? - Spytała starsza Quinn, unosząc brew posłała siostrze zdziwione spojrzenie. Już miałyśmy odpowiedzieć, kiedy rozległo się pukanie, a zaraz potem w drzwiach pojawili się chłopcy, nie czekając aż ktoś im otworzy, z czerwoną walizką, należącą do blondynki. W tamtej chwili mina Juliet warta była utrwalenia. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczami to w Irlandczyka, trzymającego torbę Quinn, to w mojego chłopaka i zamrugała kilka razy zupełnie jakby sądziła, że to tylko wytwór jej wyobraźni.
- To Niall i Harry, mój chłopak. Także uczestniczyli w obozie w Leeds. - Odparłam szybko, gestem wskazując najpierw blondyna, a potem lokowatego. Dziewczyna powoli kiwnęła głową, przyswajając tę informację.
- Jesteś sama? - Zmieniła temat Dana. W jej głosie doszukałam się nuty niepewności, ale i ulgi.
- Tak, rodzice wrócą jutro po południu. Pojechali odwiedzić Grega. Tasha urodziła tydzień temu. - Z ust brązowookiej wydostało się westchnienie i niemal momentalnie sięgnęła dłonią do swojego brzucha. Na szczęście jej siostra nie zwróciła na ten gest większej uwagi, którą przeniosła na mnie i chłopaków. - Zostaniecie na obiedzie, prawda? - Zgodnie pokiwaliśmy głowami, a następnie Niall z Daną ruszyli do jej pokoju na górze (tak, mieszkanie miało dwa poziomy), by zostawić tam jej rzeczy. Natomiast ja razem z Harrym i Juliet udaliśmy się do jadalni. Kazała nam usiąść, a sama podążyła do kuchni, a kiedy wróciła przed nami pojawiły się talerze zupy krem z dyni. Kiedy tylko skosztowałam moje kubki smakowe oszalały.
- To jest przepyszne. - Pochwaliłam potrawę, posyłając blondynce szczery uśmiech, a ta podziękowała skinieniem głowy. Czułam jej uważny wzrok na swojej twarzy i mogłabym przysiąc, że przygląda się mojemu ledwo (ale jednak) widocznemu siniakowi na policzku i rozciętej wardze. Potem spojrzała na Harry'ego i jego zdarte, zadrapane i posiniaczone knykcie. Pewnie pomyślała, że to on mnie pobił, Boże. Niemal słyszałam w głowie jej pytanie, o to, co mi się stało, ale nagle w jadalni pojawili się Dana i Niall, więc Juliet przestała świdrować nas spojrzeniem.



                                                                 ****



    Kiedy opuściliśmy już dom Dany po ciągnącym się ckliwym pożegnaniu (tak, żadna z nas nie mogła powstrzymać łezki, która kręciła się w oku) wreszcie ruszyliśmy do hotelu, by z samego rana wrócić do Londynu. Tym razem to Niall zajął tylną kanapę, natomiast ja usiadłam koło Stylesa. Ciszę zagłuszało tylko radio, które lokowaty włączył. Horan siedział ze wzrokiem wbitym w własne kolana, ale gdy zauważył, że się do niego odwróciłam, posłał mi niewyraźny uśmiech. Harry w lusterku też bacznie obserwował przyjaciela jednak nadal milczał, trzymając moją dłoń, a drugą prowadząc auto.
     Po jakimś czasie zaparkował Audi przed budynkiem hotelu, do którego udaliśmy się z podręcznym bagażem, nie chcąc targać wszystkich walizek. Kiedy chłopcy załatwili już wszystkie formalności, zapłaciliśmy za jeden nocleg i udaliśmy się na pierwsze piętro, gdzie mieściły się nasze pokoje. Ja miałam dzielić wspólnie z Harrym jeden, a drugi należał do Nialla. Szczęśliwie się złożyło, że oba pokoje były dokładnie obok siebie. Życzyliśmy sobie dobranoc i razem z Harrym udałam się do naszego pokoju, ale najpierw mocno przytuliłam Nialla. Po prostu przez chwilę staliśmy objęci - ja z ramionami na jego szyi, on z rękami na mojej talii, ale zaraz się odsunął i zniknął za drzwiami. Westchnęłam cicho i posłałam Harry'emu smutne spojrzenie, kręcąc przy tym głową. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej decyzji ze strony Dany, choć z drugiej rozumiałam ją doskonale. Jednak ciężko będzie jej okłamywać rodziców, ale Juliet na pewno jej pomoże. Tylko z nią dziewczyna postanowiła podzielić się tajemnicą. Opadłam na jedno 2-osobowe łóżko i jęknęłam przeciągle, zakrywając twarz dłońmi.
- Myślisz o Danie, prawda? - Usłyszałam jego szept, gdy materac ugiął się pod ciężarem chłopaka, kiedy ten położył się tuż obok. Zamiast odpowiedzieć westchnęłam głośniej, a wtedy poczułam jak ręce Harry'ego przyciągają mnie i nagle znalazłam się na nim, kładąc podbródek na jego obojczyku.
- Po prostu się martwię. Trudno jej będzie ukrywać ciążę przed rodzicami. - Szepnęłam patrząc na Stylesa, podczas gdy jedną ręką bawiłam się jego lokami.
- Na pewno, ale to była jej decyzja. Musimy ją uszanować. - Ponownie wydałam z siebie westchnienie i pokiwałam głową, przyznając mu rację. Chłopak opuszkami palców gładził moje ramię, a robił to tak delikatnie, że wywoływało to u mnie lekkie łaskotanie. Nagle uniosłam się odrobinę, by szepnąć mu do ucha to, co znowu cisnęło mi się na usta.
- Kocham cię. - Widziałam jak jego oczy łagodnieją na moje wyznanie, a na ustach zagościł uśmiech. Nie mogąc się pohamować, zaczęłam wkładać palec wskazujący w dołeczek w jego policzku. Jednak nie trwało to długo, gdyż Harry przewrócił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Jego ręce były po obu stronach mojej głowy, a on sam skanował moją twarz uważnym wzrokiem zielonych tęczówek.
- Ja kocham cię bardziej. - Odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem, a ja zamyśliłam się na jego słowa.
- Może masz rację. - Wyszeptałam, nie patrząc na niego dłużej, a na mojej twarzy pojawił się smutny półuśmiech.
- Co jest? - Spytał, odsuwając się i wstał, a ja uniosłam się do pozycji siedzącej na łóżku. Zaczęłam bawić się bransoletkami na swoim nadgarstku i nerwowo przegryzałam wargę, nie spuszczając wzroku ze swoich dłoni. - Lynn, spójrz na mnie. - Poprosił cicho, a wtedy ja podniosłam głowę, by utrzymać z nim kontakt wzrokowy, ale zaraz  zapatrzyłam się na narzutę na łóżku pod moimi stopami. Harry usiadł obok i uniósł mój podbródek i tak wpatrywaliśmy się w siebie, w oczy - okna duszy. On w błękitne, ja w zielone. Czekał, aż sama się odezwę, co uczyniłam po chwili.
- Tyle dla mnie zrobiłeś, uratowałeś mnie przed ... - Urwałam, czując jak po moim policzku toczy się łza. - A ja nie, niczego mi nie zawdzięczasz. Jestem twoją dłużniczką, bo sama nie zrobiłam dla ciebie nic. - Styles otarł łzy, a czułość bijąca z jego oczu była wręcz oślepiająca. Była jak słońce, które ogrzewa, ale przy nadmiarze może też spalić.
- Kochanie ... tylko dzięki tobie jestem taki jak kiedyś. Wcześniej na niczym mi nie zależało. Miałem gdzieś wszystko i wszystkich, nie wiem jakim cudem Niall się wtedy ode mnie nie odwrócił. Chyba tylko dlatego, że jest prawdziwym przyjacielem i był nim od zawsze. Nie jesteś mi nic dłużna. Jesteś jedną z nielicznych osób, którym na mnie zależy. Okazałaś mi tyle miłości w ciągu tak krótkiego okresu naszej znajomości, że aż nie mogę się doczekać, co będzie za parę lat. Nie mogę się doczekać. - Szepnął, całując czubek mojego nosa. - I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego mi jej tyle okazałaś.
- Jak mawiał klasyk: kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości. Jednak ja się z tym nie zgadzam. Dałeś mi wystarczająco dużo powodów. - Odparłam skanując jego twarz, a potem przysunęłam się tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Harry od razu złączył nasze usta w pocałunku, a ja syknęłam z uwagi na rozciętą wargę.
- Przepraszam, nie chciałem. - Powiedział szybko.
- Widzisz już za co cię kocham? - Spytałam, obrysowując kontur ust chłopaka, a następnie linię jego szczęki.
- Yup. - Tym razem jego usta musnęły moje policzki, a potem czoło. - Czas spać Love, nie uważasz? - Pokręciłam głową, nagle markotniejąc.
- Jest coś, o czym chcę z tobą porozmawiać. - Posłał mi uważne, lekko zaniepokojone spojrzenie i od razu wyczułam, że się spiął. - Ty opowiedziałeś mi sporą część swojej przeszłości, teraz czas bym i ja to zrobiła. Muszę wyjaśnić ci jak to się stało, że Dominic ... chciał, żebym została zgwałcona. A także kim był dla mnie sam Foley.







Cześć Misie! Pogoda za oknem nie rozpieszcza, ciągle leje, za tydzień szkoła ... Nic, tylko się zastrzelić ; D. Dlatego na poprawę humoru serwuję Wam nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, Lyrry moments ; 3


Wracamy do limitów moje kochane! Zauważyłam, że ostatnio coś kiepsko z komentarzami, tak więc 
30 komentarzy - nowy rozdział 

Wierzę, że dacie radę. Mam jeszcze jedno ogłoszenie: od września zaczynam kl maturalną, co wiąże się z ograniczoną ilością czasu, więc nie liczcie na więcej niż 2-3 rozdziały na miesiąc. Niby matura to bzdura, ale jednak chciałabym ją zdać ; D. 
Nawet jeśli limit zostanie przekroczony nie obiecuję, że rozdział nie pojawi dopiero około 15 września, ale obiecuję, że się postaram!!!!

To tyle z ogłoszeń parafialnych, miłego końca wakacji ;')

xx

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 1

   Miniona noc okazała się być jedną z najgorszych w moim życiu i nie miałam na myśli tu faktu, iż nie zmrużyłam oka. Nie, chodziło mi o wiele innych czynników się na to składających. Brak snu w porównaniu do reszty był igraszką. Dalej nie mogłam dojść do siebie po tym, co się wydarzyło ubiegłej nocy. Nie mogłam uwierzyć, że dałam się podejść Paulowi jak dziecko. Całe szczęście, że Harry słyszał rozmowę Dominica i zaczął mnie od razu szukać. No i znalazł, póki nie było za późno, choć gdy tylko przymknęłam powieki ponownie czułam łapska Paula na swoim ciele i jego krocze, ocierające się o mnie ... Na samo wspomnienie aż kręciło mi się w głowie. Teraz już wiedziałam, co czuła Sophie i Dana. 
   Ale od początku ... Zaraz po odejściu Zayna zadzwoniliśmy na policję i zgłosiliśmy całą sprawę. Paula złapali od razu, bo Harry nie pozwolił mu się ruszyć poprzez siedzenie na nim okrakiem. Natomiast Dominic ... Dominic wpadł przed południem, gdy czekał na taksówkę, mającą zawieźć go na lotnisko. Wezwali mnie jeszcze raz na komisariat, gdzie miałam potwierdzić jego tożsamość, co też zrobiłam. Zeznania Stylesa poważnie mu zaszkodziły, a do tego doszła jeszcze afera ze słoneczkiem, oboje z Harrym potwierdziliśmy, że to Foley wszystkim kierował i miał przy tym niezłą zabawę. Z kolei Paulowi postawiono zarzuty porwania, próby gwałtu i pobicie. Harry za ciężkie pobicie chłopaka dostał jedynie wysoką grzywnę, gdyż zaistniały "okoliczności łagodzące" jego czyn. Dziękowałam w duchu, że tylko na tym się skończyło. Nie myślałam o sobie i o tym, co Paul mi zrobił - wtedy totalnie bym się rozsypała. Jedynie martwienie się o Stylesa pozwalało mi jakoś przetrwać te kilkanaście godzin. Pół nocy spędziliśmy na policji, potem gdy wróciłam do naszego pokoju Dana, widząc mnie nie mogła powstrzymać godzinnego lamentu. Hormony? Nie tylko. Zapewne przypomniała jej się noc słoneczka i wszystkie koszmarne wspomnienia wróciły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Poprosiłam Nialla, który cały czas był u nas, by zabrał ją do swojego pokoju, gdyż ja nie chciałam rozstawać się z Harrym, więc zostaliśmy razem w 233. Blondynka, żegnając się ze mną, była bardziej roztrzęsiona i zapłakana niż ja w tamtej chwili. Nie opuszczało mnie wrażenie, że ja po prostu nie miałam już czym płakać. Moje puste spojrzenie wędrowało tylko na chłopaka, który mnie uratował i zdałam sobie sprawę, że dziś pokochałam go jeszcze mocniej, o ile to było jeszcze w ogóle możliwe. Ten kręconowłosy chłopak z dołeczkami w policzkach i zielonymi oczami stał się całym moim światem i teraz nagle zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem wcześniej radziłam sobie bez niego. Jak udawało mi się oddychać i funkcjonować? 
    Zanim ruszyłam do łazienki, by cokolwiek ze sobą zrobić, by przestać się czuć i wyglądać jak kupka nieszczęścia, usiadłam okrakiem na chłopaku. Przytuliłam się do niego tak, że nasze klatki piersiowe się dotykały. Kiedy czułam jego kojący dotyk na plecach, miałam wrażenie, że jestem w domu - skryta i bezpieczna. 
- Tak bardzo się o ciebie bałem. - Wyszeptał w zagłębienie między moją głową i szyją, kurczowo przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. 
- Wiem. - Odpowiedziałam, odsuwając się od niego i zaczęłam gładzić dłońmi jego policzki. Następnie palcem wskazującym objechałam linię jego ust i szczęki, patrząc z czułością na jego błyszczące, zielone tęczówki. - Kocham cię. - Wyszeptałam, po raz pierwszy przyznając się do tego, jakim uczuciem go darzyłam. Obserwowałam jego reakcję na moje słowa i dostrzegłam cień uśmiechu, błąkającego się na jego wargach. Harry przytulił mnie mocno do swojego torsu i jeżdżąc palcami po moim nagim ramieniu odpowiedział. 
- Tak bardzo cię kocham. - Jego wyznanie mimowolnie wyzwoliło we mnie przyjemne uczucie. Pocałował czubek mojej głowy i chwilę trwaliśmy w takim uścisku, dopóki nie poruszyłam się nerwowo. 
- Muszę iść się umyć ... nadal czuję go na swojej skórze. - Wymamrotałam, przegryzając rozciętą wargę, a chłopak spiął się i kiwnął głowę. 
    Stojąc pod prysznicem, dokładnie namydliłam całe swoje ciało i myłam je, aż nie poczułam pozornej czystości. Potem spłukałam żel dużą ilością wody i wyszłam z kabiny. Szybko ubrałam swoją piżamę i umyłam zęby, choć ta czynność sprawiła mi najwięcej problemu. Gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie w lustrze zaczęłam się trząść, a szczoteczka z głuchym łoskotem spadła na posadzkę, na którą zaraz potem się osunęłam i po raz kolejny zaniosłam się płaczem. Harry musiał mnie słyszeć, gdyż chwilę potem wparował do łazienki i klęknął obok mnie, podczas gdy siedziałam skulona, ramionami obejmując swoje kolana. 
- Kochanie, nie płacz. - Szeptał, przenosząc mnie na swoje uda, gdy usiadł tuż obok. Następnie zaczął kołysać mnie delikatnie w przód i w tył, niczym małą dziewczynkę i cicho śpiewał mi do ucha Through the Dark, a ja stopniowo się uspokajałam. Po chwili mogłam już normalnie oddychać i otarłam policzki niedbałym ruchem dłoni. - Kocham cię. - Szepnął ponownie, a motylki w moim brzuchu zerwały się i zaczęły szaleńczy taniec w moim wnętrzu. 
- Kocham cię. - Powtórzyłam cicho, opierając czoło o jego nagi tors, gdyż pozbył się poplamionego podkoszulka. 


                                         ****

    Z samego rana udaliśmy się na śniadanie do "naszej" kawiarni na śniadanie, po upewnieniu się, że nałożyłam na twarz wystarczająco ilość pudru, by nie straszyć ludzi. W drodze do kawiarni Harry jakieś dziesięć razy zapewniał mnie, że wyglądam dobrze, choć wiedziałam, że siniak wielkości mandarynki przybrał śliwkowego odcieniu, którego nijak nie dało się w pełni zamaskować. Po zamówieniu przez chłopaka dla mnie gorącej czekolady i dwóch francuskich rogalików, a dla niego czarnej kawy, rozmawialiśmy o tym, co nas dziś czekało. Razem z Daną i Niallem mieliśmy jechać do domu blondynki, do Manchesteru. Dziewczyna musiała podzielić się z rodziną nowiną, a jeśli nie przyjmą tego jak należy, Dana spakuje najpotrzebniejsze rzeczy i jeszcze dziś wyleci z nami do Londynu. 
Byłam w trakcie jedzenia pierwszego rogalika (drugi podrzuciłam Harry'emu), gdy mój HTC leżący na stoliku zawibrował, zwiastując nadchodzące połączenie z nieznanego numeru. Przełknęłam głośno ślinę i odebrałam, odzywając się niepewnie, a Styles posłał mi pytające spojrzenie.
- Anna-Lynne Bower? Z tej strony komisarz Martin. - Usłyszałam głos młodego mężczyzny, który zajmował się zarówno moją jak i "słoneczkową" sprawą. 
- Tak, to ja. Dzień dobry. - Odezwałam się z niemałą ulgą w głosie. Sama nie wiedziałam kogo spodziewałam się usłyszeć - Dominica grożącego mi rychłą śmiercią? 
- Złapaliśmy Dominica Foleya niecałe pół godziny temu. Potrzebujemy twoich, a zasadzie - waszych zeznań, twoich i twojego chłopaka. - Słysząc ostatnie dwa słowa mimowolnie niewielki, aczkolwiek szczery uśmiech wstąpił na moją nieco poobijaną twarz. Szybko jednak doprowadziłam się do porządku i odpowiedziałam.
- Oczywiście, zaraz będziemy. Do zobaczenia. - I nie czekając na jego odpowiedź, przerwałam połączenie i wstałam, biorąc do ręki rogalika. 
- Co jest? - Spytał szatyn, przyglądając mi się badawczo. 
- Dzwonił Martin. Złapali Dominica. - Nie musiałam mówić nic więcej, mój chłopak od razu wstał, rzucając na stolik banknot i ruszyliśmy na policję. 
     Kiedy niecałe pół godziny później stałam naprzeciwko Foleya, a odgradzało nas jedynie lustro weneckie, po moim ciele przeszedł silny dreszcz, a następnie pojawiła się gęsia skórka. Gdyby nie Harry, trzymający mnie za rękę, uciekłabym stamtąd z płaczem. 
     Po załatwieniu wszelkich formalności i wpłaceniu grzywny udaliśmy się po raz już ostatni do Free Art po nasze bagaże. Po jakimś czasie byliśmy już zapakowani w Audi, wymeldowani z pokoi i jechaliśmy w kierunku Manchesteru. Harry prowadził, obok niego siedział Niall, natomiast razem z Daną zajęłyśmy tylne siedzenia. Dziewczyna cały czas była zamyślona i wpatrzona w widoki za oknem, a ja także milczałam. Nie miałam siły na rozmowy i byłam jej wdzięczna, że przestała już pytać czy wszystko ze mną okay. Bo sama nie wiedziałam czy było okay, a nie chciałam kłamać. Jednak po chwili postanowiłam przerwać naszą ciszę, pytając szeptem tak, by chłopcy dyskutujący o meczu piłki nożnej nas nie podsłuchali. 
- Denerwujesz się ich reakcją? - Spytałam, łapiąc ją za rękę w przyjaznym uścisku, podczas gdy jej druga dłoń spoczywała na jeszcze płaskim brzuchu. Zaśmiała się cicho, ale jej oczy nadal pozstały smutne i bez wyrazu. 
- Skłamałabym mówiąc, że nie. Tak właściwie to przez pół drogi walczyłam z pokusą otworzenia drzwi auta na jakimś czerwonym świetle i ucieczki, gdziekolwiek byle z dala od rodziny. - Wyznała, głaszcząc swój brzuch. - Cholernie się boję. Ojciec wyrzuci mnie z domu, na bank. Pamiętam jak kiedyś zrobił awanturę Juliet za to, że nocowała u chłopaka, a miała wówczas prawie 21 lat. Krzyczał, że dopóki żyje pod jego dachem ma przestrzegać jego zasad, a jak jej coś nie pasuje to może się wynieść do swojego chłoptasia. Nie mogła, Finn nie był stąd i mieszkał w akademiku, a na razie nie stać go na wynajęcie mieszkania. - Opowiadała ze zbolałą miną, bawiąc się za długimi rękawami swojej bluzki. 
      Gdy po godzinie jazdy i wskazówkach Quinn zatrzymaliśmy się pod strzeżonym osiedlem mini bloków, Niall zagwizdał niekontrolowanie, zanim lokowaty nie posłał mu karcącego spojrzenia. W czwórkę ruszyliśmy już do jej klatki, a gdy Dana otworzyła kluczem drzwi spojrzała na obu chłopców i wyjąkała.
- Umm, myślę, że lepiej będzie, jeśli zaczekacie tutaj. Nie chcę jeszcze bardziej rozjuszyć ojca przyprowadzając do domu dwóch chłopaków. - Posłała im przepraszające spojrzenie, gdy Harry beztrosko powiedział.
- Wiesz, że bardzo cię lubię, ale pomimo całej tej sympatii ja, cóż ... jestem już zajęty. - Podniósł do góry nasze splecione dłonie, a ja pokręciłam głową, nie mogąc ukryć uśmiechu malującego się na mojej twarzy. 
- Harry. - Próbowałam go skarcić, ale nie byłam zbyt przekonująca. - Ja pójdę z Daną. Chyba, że mnie też chcesz tu zostawić? - Spytałam przyglądając się jej badawczo, ale ta zaprzeczyła. 
- Jeśli ty ze mną nie pójdziesz to chyba zemdleję zaraz po przekroczeniu progu mieszkania. - Po tych słowach zostawiłyśmy chłopców, ale zanim weszłyśmy do windy, Styles przyciągnął mnie do siebie i pocałował delikatnie moją rozciętą wargę, co zaraz skwitował Horan. 
- Jesteście tak słodcy, aż mnie mdli. - Puścił oko do Dany i także przytulił dziewczynę, szepcząc jej coś na ucho, a potem już głośno dodał. - Dasz radę. Pamiętaj, że to nie była twoja wina. Nigdy nie pozwól wmówić sobie, że było inaczej, Dannie. 











Cześć Słońca! Obiecałam dziś rozdział, więc oto i on. Wiem, że nie jest najlepszy i najbardziej wartościowy w informacje, ale cóż ... takie też są w tej historii potrzebne. Mam nadzieję, że nie jest on tak zły jak mi się wydaje ... ; > 

Niedawno zaistniałam także na Wattpadzie, oto linki zarówno do Temptation jak i VooDoo Doll oraz do one shota o Zaynie 

temptation <klik>
VDD <klik>
the last dance <klik>

Jeśli macie konta: komentujcie, głosujcie i po prostu rozsyłajcie dalej.
Love ya! <3.



P.S przepraszam ze ewentualne literówki i błędy 

xx