sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 5

    Przez kilkanaście sekund stałam w kuchni w mocnym uścisku Irlandczyka, który miał dodać mi otuchy i prawdę powiedziawszy, sprawdzał się w tym całkowicie. Niall miarowo gładził moje plecy, a ja po prostu zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić, wyłączyć. Chciałam przestać myśleć o tym, jak Harry musiał się poczuć przez słowa mojego ojca.
   Nie mogłam pojąć tego jak tata mógł potraktować Stylesa w ten sposób i tak bezpodstawnie go oceniać. Nic o nim nie wiedział! Nie wiedział jak chłopak mnie bronił ani jak troszczył się o moje samopoczucie. Tata nie miał pojęcia, jak wiele Harry zrobił dla mnie w ciągu ostatnich dni. Gdyby nie on, prawdopodobnie rozpadłabym się na kawałki.
    Pomimo tego, że nasza znajomość trwała tylko kilka tygodni, miałam wrażenie, że ... Nikt nie znał mnie tak dobrze jak on, ani nikt nie kochał mnie tak jak on. Również nikt nie ratował mnie tak jak Harry. Dosłownie i w przenośni. Kiedyś powiedział mi to samo: że ja ratowałam jego i dzięki mnie jego dobra strona stała się znów widoczna i dostępna dla świata.
- Już lepiej? - Usłyszałam irlandzki akcent tuż nad swoim uchem, przez co zostałam wyrwana z własnych myśli, które stale i nieustannie krążyły wokół osoby mojego chłopaka. Niepewnie kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- Chyba powinnam tam wrócić. - Szepnęłam, odsuwając się od Horana i posłałam mu słaby, nieco wymuszony uśmiech. Blondyn zdziwił mnie swoją reakcją, gdyż energicznie pokręcił głową, mówiąc.
- Myślę, że powinnaś się położyć i odpocząć. Na miejscu twojego taty też nie byłbym zadowolony. Oni sobie poradzą, wierz mi. Czeka ich teraz męska rozmowa. - Błękitnooki zrobił cudzysłów w powietrzu, podczas ostatnich dwóch wyrazów. - Na pewno wyjaśnią sobie całą sprawę i wszystko będzie w porządku. - Proszę, proszę. Jeszcze niedawno to jemu trzeba było poprawiać humor, a teraz to on zajmował się mną. Nialler był cudowny, opiekował się mną jak starszy brat, którego nie posiadałam. Chłopak był naprawdę wspaniałym przyjacielem i cieszyłam się, że los postawił go na mojej drodze. Drodze Harry'ego również. Zawsze mogliśmy na niego liczyć. - Twój pokój jest na górze? - Spytał, podając mi ramię. Złapawszy się go, skinęłam głową i poszliśmy do mojej sypialni.
  Kiedy już nacisnęłam na klamkę drzwi mojego pokoju otworzyłam szeroko swoje błękitne oczy - podczas mojej nieobecności tata zrobił remont mojej sypialni. Od jakiegoś czasu mówiłam mu o kilku zmianach, nie sądziłam jednak, że tak szybko weźmie je sobie do serca i zrealizuje moje prośby. Pokój zmienił się nie do poznania, wszystkie meble, łóżko jak i dodatki były nowe. Tata musiał wydać na to fortunę. Jedynym starym elementem, będącym niezmienionym był kolor ścian. Na nowym dywanie leżał mój pies Hachi, który gdy tylko mnie zobaczył zerwał się i dosłownie na mnie skoczył, stojąc na tylnich łapach. Pogłaskałam husky'iego po łebku, gdy ten zawzięcie lizał moją drugą dłoń.
- Przytulna sypialnia. - Odezwał się Niall, przypominając mi o swoim istnieniu. Posłałam mu półuśmiech.
- Tata ... zmienił w niej wszystko pod moją nieobecność. Nie spodziewałam się tego.
- To wyjaśnia twoją minę, kiedy tu weszliśmy. - Odpowiedział, siadając na fotelu, a wtedy Hachi poświęcił mu swoją uwagę i zaczął wąchać mojego przyjaciela. W tej samej chwili do mojego "królestwa" wszedł Harry z nieodgadnioną miną. Horan od razu zerwał się z fotela i patrząc to na mnie, to na Stylesa szepnął.
- Pojadę do domu, jak chcesz to przyjdź do mnie później, Hazz. - Ten kiwnął głową, gdy Niall musnął mój policzek ustami i ruszył na dół, zostawiając nas samych. Sama usiadłam na łóżku, a szatyn nadal stał w tym samym miejscu, a Hachi tym razem poznawał jego. Na Dominicka zareagował zupełnie inaczej - szczekał i warczał. Może gdybym słuchała własnego psa wyszłabym lepiej na niekontynuowaniu znajomości z Foleyem. Jednak co się stało, to się nie odstania. Teraz muszę patrzeć w przyszłość, a nie płakać nad przeszłością. A świadomość, że miałam przy sobie Harry'ego tylko to ułatwiała. Wierzyłam, że razem damy sobie radę ze wszystkimi kłopotami i przeciwnościami losu, jakie się przed nami pojawią. Wstałam i dotknęłam dłonią jego policzka, a zaraz potem ucałowałam kąciki jego ust, najpierw jeden, potem drugi. Zaraz po tym, odsunęłam się na niewielką odległość i powiedziałam trochę żartobliwie.
- Jak widzę, mój tata cię nie zjadł. - Lokowaty pokręcił głową, posyłając mi uśmiech z dołeczkami. - Jak przebiegła wasza rozmowa?
- Nie jestem smaczny. A gdyby nawet chciałby to zrobić ... Jesteś tego warta, Lynnie. - Szepnął, ignorując moje pytanie. Musnął nosem mój nos i cmoknął go, splatając nasze ręce. Słysząc jego słowa mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie chciałam ponownie wypytywać o rozmowę jego i taty, wolałam poruszyć ten temat później. Zresztą miałam cichą nadzieję, że Harry sam opowie mi o ich wymianie zdań. Nagle wpadłam na pewien pomysł.
- Co powiesz na spacer ze mną i Hachim? Już widzę, że mój pies cię pokocha. Inaczej nie wachlowałby tak tym ogonem i nie obijałby nim twoich nóg. - Zaśmiałam się, co zrobił także i Harry, kiwając głową.
  Szybko zeszliśmy na dół, ja wzięłam smycz i obrożę mojego psiaka, a potem założyłam mu ją i podałam Stylesowi.
- Poczekaj z nim przed domem, dobrze? - Poprosiłam, całując jego policzek i wcisnęłam mu w dłoń smycz. Chwilę potem zielonooki opuścił hol, zamykając za sobą cicho drzwi, a ja ruszyłam poszukać taty. Znalazłam go w jego gabinecie, zapukałam i weszłam głębiej do pomieszczenia.
- Idziemy z Harrym na spacer i bierzemy psa. - Oznajmiłam, wkładając dłonie do tylnich kieszeni szortów. Tata podniósł wzrok znad papierów i zerknął na mnie. - Chciałam ci też podziękować za nowy pokój ... Jednak to nie zmienia faktu, że jest mi przykro z powodu tego jak pochopnie oceniłeś mojego chłopaka. Naprawdę myślisz, że twoja córka nie uczy się na błędach? - Spytałam, podchodząc do niego i usiadłam na skraju biurka. Mężczyzna nieco speszony zaprzeczył ruchem głowy, a potem złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że siedziałam na jego kolanach jak za czasów, gdy miałam kilka lat.
- Wiem, że nie ... Po prostu, kiedy zobaczyłem cię w siniakach i jego ... te zdarte dłonie, tatuaże ... Od razu przypomniałem sobie o Dominicku. A teraz po prostu mam ochotę coś mu uciąć. Oboje wiemy co. - Zaśmialiśmy się na krótko, a ja wstałam.
-  Wrócę wieczorem. - David kiwnął głową i wrócił do papierów, a ja ruszyłam do wyjścia, jednak zatrzymałam się, gdy mnie zawołał.
- Kocham cię, córeczko.
- Ja ciebie też, tato.
  Kiedy wyszłam na zewnątrz moim oczom ukazała się dwójka moich ukochanych towarzyszy codzienności, bez których byłoby mi zdecydowanie trudniej w egzystencji. Harry pochylał się nad moim psem i głaskał go po łbie. Było oczywistym, że Styles wkupił się w łaski czworonoga. Gdy mnie zauważył od razu na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech. Podał mi rękę, w drugiej nadal trzymając smycz. Szliśmy powoli, ciesząc się słońcem i kierowaliśmy się w stronę parku, przy którym była też pizzeria. Przez część drogi zwyczajnie milczeliśmy, jednak nie była to krępująca cisza. W pewnej chwili szatyn odezwał się, patrząc na nasze splecione dłonie.
- Właściwie cieszę się, że mnie wyciągnęłaś na ten spacer, bo ... chciałem ci coś dać. - Zaczął i puścił moją dłoń, by sięgnąć do kieszeni jeansów. Wyjął z niej małe zawiniątko i podał mi je. - Otwórz. - Zrobiłam, co kazał i teraz trzymałam w ręku bransoletkę ze złotą przywieszką w kształcie serca, na której wygrawerowane było z jednej strony L + H = ♥ Natomiast z drugiej widniała data 01.07.14. To był dzień, w którym się poznaliśmy. Nic nie mogłam poradzić na to, że ogarnęło mnie wzruszenie.
- Ale kiedy ty ...? Przecież prawie cały czas byliśmy razem.
- Prawie. Na szczęście niektóre sklepy jubilerskie są otwarte dłużej. - Puścił mi oko i uśmiechnął się łobuzersko. - Mam nadzieję, że ci się podoba.
- Żartujesz? Jest śliczna. - Odpowiedziałam.
- No to macie ze sobą coś wspólnego, Love. - Powiedział, zakładając mi biżuterię na lewy nadgarstek.
- Dziękuję. - Przysunęłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku, który przerwał nam dźwięk mojego telefonu. Harry zaklął pod nosem, a ja zaśmiałam się i pocałowałam jeszcze raz, ignorując nadchodzące połączenie.
  Niestety ktoś był wyjątkowo uparty i dzwonił po raz kolejny. Niechętnie odsunęłam się od swojego chłopaka i zerknęłam na wyświetlacz. Mogłam się tego domyślić - tylko moja rudowłosa przyjaciółka bywała tak upierdliwa.
- Co tam, Sienna? - Spytałam, odebrawszy telefon. Już po chwili do moich uszu dostał się świergot, na który odpowiadałam tylko: tak, nie, z Harrym lub  okay. Po chwili gdy się rozłączyła, popatrzyłam na Stylesa i oznajmiłam. - Moi przyjaciele, to znaczy Sienna i Tim chcą cię lepiej poznać. Za godzinę mamy spotkać się z nimi w pizzerii.
- To może być ciekawe spotkanie. - Odparł szatyn, ale na jego twarzy pojawił się ten tak uwielbiany przeze mnie uśmiech z dołeczkami w policzkach.

                                                         *****

  Kiedy siedzieliśmy już w środku pizzerii, a Hachi czekał na nas w towarzystwie innego psa przy wejściu, razem z Harrym czekaliśmy na moich przyjaciół.
- Mogliśmy zadzwonić po Nialla. - Powiedziałam w pewnej chwili, mimowolnie przypominając sobie kochanego i troskliwego Irlandczyka.
- Da się zrobić, Love. - Styles zaraz potem wykręcił numer przyjaciela, a ten powiedział, że dotrze do nas za jakiś czas. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, więc mogłam bezkarnie obserwować lokowatego. Nadal nie potrafiłam uwierzyć w to, że był przy mnie. Cały mój i co najważniejsze - odwzajemniający moje uczucia. Ponownie milczeliśmy, pochłaniając się wzrokiem, gdy po chwili spuściłam spojrzenie na swoje vansy. Nie minęła minuta, gdy poczułam jak Harry unosi mój podbródek, a potem nachylił się nad moim uchem i wyszeptał. - Chcę ci coś pokazać, daj mi na chwilę swój pierścionek. - Poprosił z firmowym uśmiechem. Zerknęłam na srebrny pierścionek z cyrkoniami na moim serdecznym palcu prawej dłoni, który dostałam od mamy na 13-ste urodziny. Rok przed jej śmiercią, gdy jeszcze była zdrowa. Albo nie wiedziała, że jest chora i powoli, z każdym kolejnym dniem umiera. W kącikach moich oczu pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć. Zacisnęłam na moment powieki i oddałam mu swoją własność. Styles sięgnął wtedy po moją dłoń i ucałował ją delikatnie, a zaraz potem klęknął przede mną na jedno kolano i odezwał się na tyle głośno, by co najmniej połowa klientów pizzerii go usłyszała.
- Lynn Brown, czy ... - Zapytał, a ja wiedziałam, że chce mi w ten sposób coś przekazać.
- Co ty wyprawiasz, Harry Jenkins'ie?
- Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, więc czy uczynisz mi ten zaszczyt i ...? - Znowu mu przerwałam, wczuwając się w swoją rolę.
- Zaczekaj! Nie oświadczasz mi się chyba dlatego, że jestem w ciąży? - Postanowiłam zabawić się w jego grę. Posłałam mu chytry uśmieszek, a on się rozpromienił, widząc, że wciągnął mnie do swojej zabawy.
- Oczywiście, że nie! Robię to, bo jesteś moją opoką, zawsze byłaś przy mnie i nie pozwoliłaś mi upaść, nawet w najgorszych momentach. A to dziecko jest najlepszym, co mogło nam się przytrafić. Wyjdziesz za mnie? - Zapytał, dalej klęcząc i patrzył na mnie uważnie.
- Tak! - Wykrzyknęłam, a wtedy chłopak założył mi na palec mój pierścionek, przytulił mnie i szepnął do ucha.
- Gotowa na nowy początek i nowe życie? - Spytał, a ja kiwnęłam głową, gdy ten pocałował moją skroń. - To była próba generalna. Prawdziwe oświadczyny będą bardziej ... - zamilkł, szukając odpowiedniego słowa - wyjątkowe i mam nadzieję, że wtedy również odpowiesz tak.




Okay, tak więc pojawił się WRESZCIE nowy rozdział. Starałam się, by był dłuższy i chyba taki jest. Planuję w okolicy świąt dodać rozdział specjalny z Gwiazdką w tle, który będzie zupełnie odbiegał od ogólnej akcji Madness. Mam nadzieję, że jesteście na TAK ; D. 

Jak zwykle przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero na mikołajki, ale klasa maturalna ... ble ble ble. Wiem, powtarzam się, ale naprawdę proszę Was o cierpliwość zarówno w pojawianiu się nowych, jak i komentowaniu oraz czytaniu Waszych prac. Ily, Misie! 
Oczywiście byłoby mi bardzo miło, gdybyście wyraziły swoją opinię pod rozdziałem. 

P.S na wattpadzie pojawił się mój nowy ff, tym razem o Zaynie. rozdziały są króciutkie, więc w wolnej chwili zachęcam do zerknięcia. 
klik

xx

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 4

  Biegłam. Biegłam bez tchu i bez końca. Bez przerwy ani momentu na odpoczynek. W parku nie było nikogo, oprócz nas. Mnie i mojego oprawcy. Nogi w pewnej chwili odmówiły mi posłuszeństwa, więc jak długa upadłam na korzeń drzewa. Poczułam ból w nodze, z której sączyła się krew, ale mimo to wstałam i próbowałam biec dalej. Uciec mojemu prześladowcy, który był tuż za mną. Mocno mnie do siebie przyciągnął i rzucił mną o podłoże z całą swoją siłą. Uderzyłam głową o kolejny wystający korzeń i nagle wszystko zawirowało mi przed oczami. Właśnie wtedy stanął tuż nade mną i nachylił się, wkładając kosmyk moich włosów za ucho, a następnie przejechał zimnym palcem po policzku. Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz, byłam przerażona, tym co się stanie. 
- No to teraz się zabawimy, suko. - Blondyn szarpnął moim ciałem, a jego surowe błękitne tęczówki skanowały mnie z chłodnym rozbawieniem. Z mojego gardła wydostał się krzyk, połączony z bezradnym szlochem. Byłam zdana tylko na niego i jego łaskę. Wiedziałam, że zrobi ze mną to, na co tylko przyjdzie mu ochota i nie będzie nikogo, kto mi pomoże. Nikt nie wiedział przecież, gdzie byłam. Zostałam sama z moim największym koszmarem. 

   Obudziłam się z krzykiem, trzęsąc się jak osika. Top, który służył mi za górę od piżamy, kleił się do mojego ciała. Harry wpatrywał się we mnie z niepokojem i w tej samej chwili zgarnął mnie w uścisku swoich silnych, szerokich ramion. Z moich ust, tym razem na jawie wydostał się zduszony szloch, kiedy kurczowo wbijałam palce w jego nagie plecy, zaciskając je w panice. Chłopak troskliwie gładził dłonią moje włosy, a jego usta muskały mój policzek. 
- Już dobrze, jestem tu. Jestem i nigdzie się nie wybieram. Nie płacz, Lynnie. - Szeptał mi do ucha swoim kojącym głosem, a moje skołatane serce powoli się uspokajało. Po jakimś czasie odsunęłam się od niego i wytarłam jeszcze wilgotne od łez policzki. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Było mi wstyd, że po raz kolejny w ciągu dwóch minionych dni aż tyle razy okazałam swoją słabość i kruchość emocjonalną. Jednak nie potrafiłam się powstrzymać przed wtuleniem się ponownie w jego ramiona. 
- Nie zostawiaj mnie. - Poprosiłam płaczliwie, położywszy dłonie na jego karku.
- Nigdy. - Lokowaty odsunął się ode mnie odrobinę i pocałował moje czoło, teraz trzymał tam swoje wargi. Usłyszałam spod nich ciche pytanie, które mimo to bez problemu dotarło do moich uszu. - Co ci się śniło, Lynnie? - Styles opuszkami palców gładził moją dłoń, gdy głośno przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że powinnam mu to powiedzieć. 
- To, przed czym mnie uratowałeś tyle, że na miejscu Paula był ... Dominic. - Imię Foleya wypowiedziałam niemal niesłyszalnie. Oczy szatyna pociemniały na sam jego dźwięk, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. Mój były chłopak znajdował się chyba teraz na pierwszym miejscu na liście znienawidzonych przez Harry'ego osób. - To już nieważne, to był tylko sen. Tylko sen, niemający odzwierciedlenia w rzeczywistości, Harry. - Szepnęłam, ujmując jego twarz w swoje dłonie i musnęłam usta chłopaka, nie zważając przy tym na rozciętą wargę. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam tchu. 
- Kocham cię, Love. - Odezwał się, a wtedy ja znowu wpiłam się w jego miękkie wargi. 


                                                                   *****

   Na lotnisku przez ponad godzinę czekaliśmy na odprawę. Nasz samolot miał jakieś opóźnienie. Oczywiście musiałam powiadomić o tym tatę, by niepotrzebnie się nie denerwował. Chciał przyjechać po mnie na lotnisko, jednak odmówiłam mówiąc, że wrócę z przyjaciółmi z obozu. Nie powiedziałam jeszcze tacie, że w czasie minionego miesiąca zdążyłam zakochać się na zabój i to z wzajemnością ani, że przyprowadzę do domu Harry'ego, by przedstawić go jako swojego chłopaka. Sam Styles wpadł na ten pomysł. Stwierdził, że chce poznać mojego tatę i, że im wcześniej to się stanie, tym lepiej. Początkowo nie byłam zbytnio przekonana, ale później przyznałam mu rację. Nie będę przecież ukrywać przed tatą faktu, że pokochałam Harry'ego. 
Kiedy wreszcie znaleźliśmy się na pokładzie i zajęliśmy nasze miejsca: ja przy oknie, a Styles pomiędzy mną i Niallem, odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się w bok lokowatego, zerkając na niego ukradkiem. 
- Uwielbiam przyłapywać cię na patrzeniu na mnie, kiedy to spuszczasz wzrok i leciutko się uśmiechasz. - Szepnął, muskając nosem płatek mojego ucha, gdy utkwiłam swoje spojrzenie w miniaturowych budynkach za oknem samolotu.


                                                                       *****

   Po bezpiecznym wylądowaniu i odebraniu bagaży, w trójkę ruszyliśmy do auta Stylesa, które chłopak zostawił w pobliżu lotniska. Światła kakaowej Kii Sportage zapaliły się na moment, gdy ten otworzył ją pilotem. 
- Niezły samochód. - Powiedziałam z półuśmiechem. Zdążyłam już zauważyć, że mój chłopak miał słabość do tego typu aut. 
- Dzięki. - Wyszeptał znad mojego czoła, zanim usiadłam z tyłu. Chciałam, by Niall zajął się rozmową z przyjacielem, bo widząc go smutnego, moje serce pękało na pół. Irlandczyk zamierzał wracać od razu do siebie, jednak nie mogłam pozwolić, by był sam. Wcześniej poprosiłam Harry'ego, by nocował u Horana, co zielonooki uznał za dobre rozwiązanie. Po kilkunastu minutach jazdy bez korków, dojechaliśmy na przedmieścia, gdzie mieszkałam. 
- No, no. Ładny domek. - Odezwał się Styles, cały czas patrząc na dwupoziomowy dom, zaprojektowany przez mojego tatę. Dom, w którym spokojnie mogłoby mieszkać z osiem osób, a żyłam w nim tylko ja i tata. Czasami nocowała tu Sienna, rzadziej Tim. Zdarzało się też, że kiedy opiekowałam się małym Noah, chłopiec zostawał tu na noc i spał razem ze mną. Zazwyczaj miało to miejsce wtedy, gdy Tess była wykończona po pracy i nie miała siły, by zabawiać energicznego 3-latka, którym z pewnością był malec. 
   Posłałam chłopakom mały uśmiech podczas, gdy lokowaty wziął moją walizkę i ruszyliśmy w kierunku budynku, wcześniej musnęłam policzek Horana, a ten po raz pierwszy szczerze się uśmiechnął. Niewielki kroczek, ale zawsze coś. Otworzyłam drzwi kluczami i pierwsze, co zobaczyłam to mojego rodzica, ubranego w słynny fartuch w grochy. Z kuchni unosił się smakowity zapach jednej z moich ulubionych potraw - lasagne. 
- Cześć tato. - Powiedziałam od razu, rzucając się mężczyźnie na szyję, a ten przytulił mnie mocno. 
- Wreszcie jesteś. - Wyszeptał w moje włosy, gładząc moje plecy. 
- Też za tobą tęskniłam. - Odpowiedziałam szczerze, odrywając się od niego. Wiedziałam, że lada moment zauważy siniaka na moim policzku oraz całą resztę i tak też się stało. Nie minęło dziesięć sekund, jak do moich uszu dotarł jego podniesiony ton. 
- Co ci się, do diabła stało, Anna-Lynne?! - Hmm, pełnym imieniem zwracał się do mnie tylko w dwóch przypadkach: gdy był rozbawiony lub zły. Teraz zdecydowanie obstawiałam drugą opcję. 
- Wszystko panu wyjaśnimy, panie Bower. - Usłyszałam zachrypnięty głos, należący do nikogo innego, jak do Stylesa. Dopiero wtedy tata przeniósł swoją uwagę na stojących za mną chłopaków. Dostrzegłam, że wzrok błękitnych tęczówek mojego taty, które zresztą po nim odziedziczyłam, lustrowały uważnie ich obu, ale zatrzymały się dłużej na zdartych knykciach mojego chłopaka. Potem przesunął spojrzenie na tatuaże lokowatego.
- Tato, to jest Niall Horan. - Wskazałam na blodyna, a potem na szatyna. - A to Harry Styles ... mój chłopak. - Powiedziałam z lekką obawą, czekając na reakcję taty. 
- Czy to jest jakiś żart, Lynn?! - David Bower patrzył na mnie groźnym wzrokiem. - Naprawdę niczego nie nauczyłaś się po znajomości z Dominickiem? - Niemal wykrzyknął, machając rękami w powietrzu, co wydawałoby mi się śmieszne w innej sytuacji, teraz bynajmniej, nie było mi do śmiechu. 
- Tato. Pozwól mi to wyjaśnić. - Szepnęłam błagalnie, patrząc jak mój ojciec ze złością ciska fartuchem o podłogę i idzie do salonu. Szybko podreptałam za nim, co uczynił także Harry, a Niall odezwał się cicho.
- To ja ... może pójdę do kuchni. - Kiwnęłam głową, nadal obserwując poczynania bruneta, który teraz usiadł na kanapie. 
- No więc, możesz mi wyjaśnić, dlaczego cała jesteś posiniaczona, a ten twój ... chłopak ma zdarte kostki na rękach? - Spytał, podnosząc się i podszedł do barku, z której wyjął whisky i nalał odrobinę do szklanki. 
- To właśnie przed Domickiem Harry mnie uratował, tato. Moje siniaki i zadrapania to tylko i wyłącznie sprawka jego intrygi. Harry mnie ocalił, dlatego myślę, że powinieneś mu okazać nieco więcej szacunku. - Odparłam i ze łzami w oczach ruszyłam do kuchni, zostawiając mojego ojca i chłopaka samych. Znalazłam tam Nialla i od razu bez pytania wtuliłam się w niego, na co nie zaprotestował. Nie spodziewałam się takiego zachowania po rodzonym ojcu i mówiąc szczerze, zawiodłam się. 










Jezu. Czuję się tak jakbym ostatnio dodawała tu coś całe życie temu, naprawdę. To wszystko przez szkołę, klasa maturalna ssie. Mam zaległości zarówno w swoich pracach jak i w Waszych, ehh ; ( 
Mam nadzieję, że jeszcze mnie wszyscy nie opuściliście i, że rozdział Wam się spodoba. W wolnym czasie postaram się nadrabiać Wasze historie, ale jak to wyjdzie ... kto to wie. Nie przedłużając, miłego dnia Misiaczki.

xx

piątek, 12 września 2014

Rozdział 3

    Każdy, dosłownie każdy człowiek skrywa jakiś sekret. Jeden lub kilka. Błahy i niewinny lub wręcz przeciwnie. Ja też takowy posiadałam i do tej pory kryłam go szczelnie na dnie serca i w zakamarkach świadomości. Wspomnienia i związek z Domickiem zdecydowanie zaliczały się do bolesnych i cholernie trudnych. To nie było dla mnie łatwe. Rozgrzebywanie starych, przyschniętych już ran. Powrót do przeszłości i przeżywaniem jej na nowo, poprzez opowieść, którą miałam przedstawić Harry'emu. Jednak wiedziałam, że najwyższy czas, by wyłożyć karty na stół i wyjawić prawdę. Przestać dźwigać to brzemię samej i pozwolić mu opaść. 
   Wstałam i sięgnęłam do torby, a następnie wyjęłam z niej butelkę czerwonego wina. Harry posłał mi skonsternowane spojrzenie, a wtedy podałam mu alkohol, prosząc tym samym, by go otworzył.
- Mieliśmy uczcić koniec tego feralnego obozu, a ja ... muszę się napić. - Dalej czułam na sobie uważny wzrok chłopaka, który wręcz wypalał we mnie dziury. - Ty nie musisz, ale ja się napiję. - Dopiero wtedy Styles zwrócił uwagę na butelkę, a zaraz potem wepchnął korek do środka ze względu na brak korkociągu, by normalnie ją otworzyć. Mniejsza z tym, nie dbałam o to zupełnie. Sięgnęłam po alkohol i siadając obok lokowatego, zaczęłam pić. Musiałam jakoś dodać sobie odwagi, a przede wszystkim znieczulić na bolesne wspomnienia. Każdy sposób jest dobry, czyż nie? Ponownie przysunęłam butelkę do ust, patrząc pustym wzrokiem na ścianę naprzeciwko. 
    Nawet Niall nie znał całej historii, choć niezaprzeczalnie stał się moim przyjacielem. Kiedyś powiedziałam mu tylko, że Foley był moim chłopakiem, nie zagłębiając się w szczegóły. Dana także nic nie wiedziała, ale tej nocy zamierzałam powierzyć moją tajemnicę osobie, której bezgranicznie ufałam i kochałam. Postanowiłam zwierzyć się Harry'emu, chłopakowi, który mnie ocalił, i którego, jak się okazuje, ja także ocaliłam. 
   Mijały kolejne sekundy, może nawet minuty. Tak, z pewnością. Zdążyłam już przecież wypić prawie pół trunku.
   Trwającą między nami ciszę przerwał gest Stylesa - sięgnął po moją dłoń i ujął w swoją, pocierając przy tym kciukiem jej zewnętrzną część. Widząc jego łagodne spojrzenie, jakim mnie obdarzył, z moich ust niemal mimowolnie wydostał się szept. Nie mogłam mówić głośniej, bałam się, że wtedy głos mi się załamie, a ja urwę opowiadanie zanim na dobre je rozpocznę. Drugą ręką, nie będącą w uścisku lokowatego, trzymałam butelkę z połową zawartości. 
- Poznałam Dominica w cholernie banalny sposób - w centrum handlowym. Była zima, zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a ja udałam się po prezenty dla taty i Tess. To było już po śmierci mojej mamy. - Przełknęłam nerwowo ślinę, patrząc na swoje kolana, podczas siadu po turecku. - On stał w kolejce tuż za mną i zobaczył, że trzymam w dłoni męskie perfumy. Odezwał się z uroczym tekstem, że mojemu chłopakowi na pewno spodoba się ten zapach, i że sam go używa. Wyjąkałam wtedy, że to prezent dla taty, a potem dodałam, iż nie posiadam chłopaka. Wydawał się być zdziwiony tym faktem, co zresztą dobitnie pokazał. Przegadaliśmy całą kolejkę, która tego dnia była kilometrowa. Później odprowadził mnie do domu. Następnego dnia przyszedł i zaprosił mnie na kawę, a ja się zgodziłam. Minęło kilka tygodni, a potem zdałam sobie sprawę, że się zakochałam. Dominic był czarujący, przystojny, dobrze nam się rozmawiało. Typ bad z tatuażami, który drwił z ograniczeń. Ja chciałam być jego drogowskazem, sprowadzającym go na dobrą ścieżkę. Tak, z pewnością byłam grzeczną dziewczynką. Niedoświadczoną i łatwowierną, a przy tym na zabój zakochaną. Nic więc dziwnego, że po jakimś czasie dałam mu tego, czego chciał - oddałam mu się. - Speszona urwałam, przelotnie zerkając na Harry'ego, ale nie potrafiłam niczego wyczytać z jego twarzy. Kontynuowałam, utkwiwszy wzrok w naszych splecionych dłoniach. Po raz kolejny upiłam łyk wina, alkohol rozprowadzał się po moich żyłach, zapewniając mi uczucie ciepła i rozluźnienia. Dokładnie tego potrzebowałam, by dotrwać do końca historii. - Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten moment - swój pierwszy raz i utratę dziewictwa. Dominic był gwałtowny ... miał wymagania, którym ja nie umiałam sprostać ... - Odparłam zażenowana i jednocześnie rozgoryczona tym, jak potoczyła się moja znajomość z Foleyem.  - Dla niego liczył się tylko seks i to ostry seks. Coś na pograniczu gwałtu ... Zawsze czułam się wtedy niczym worek treningowy, a nie kochana dziewczyna. Nie wytrzymałam tego zbyt długo. Kiedy dowiedziałam się, że zdradzał mnie z April, która także uczestniczyła w obozie, utwierdziłam się w przekonaniu, że Dominic zwyczajnie się mną bawił. Wtedy z nim zerwałam. Dosyć boleśnie uświadomiłam sobie, że on nigdy mnie nie kochał. Nie był do tego zdolny, a ja nie potrafiłam go zmienić. Przemiana człowieka może się udać tylko jeśli sam zainteresowany tego chce. Inaczej to nie ma sensu, a wszelkie próby zawiodą i spełzną na niczym. Chłopak nie mógł uwierzyć, że zdecydowałam się od niego odejść, że odważyłam się na ten krok. Od niego się nie odchodzi! To on rzuca te, które mu się znudzą. Jego słowa śniły mi się później co noc i przez kilka pierwszych tygodni budziłam się zlana potem z krzykiem na ustach. Powiedział wtedy jeszcze, że kiedyś gorzko pożałuję swojej decyzji. Od tamtego dnia nie widziałam go aż do spotkania w samolocie. Po wczorajszej nocy ... jego słowa nabierają innego wymiaru, nieprawdaż? - Posłałam lokowatemu rozgoryczony półuśmiech, a ten wyciągnął wtedy rękę, mówiąc.
- Daj mi butelkę, muszę się napić. - Do moich uszu dotarł zachrypnięty szept mojego chłopaka, które spojrzenie było puste. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Jego twarz nie wyrażała emocji, skrzętnie je przede mną ukrywał. Szkoda, że ja tak nie potrafiłam. Zawsze odnosiłam wrażenie, że każdy może czytać moje emocje jak z otwartej książki. 
    Podałam mu alkohol, zaraz potem szatyn wychylił sporą część pozostałości trunku. W pokoju świeciła się tylko mała lampka przy łóżku, ale to wystarczyło. Takie oświetlenie podkreślało odcień skóry Harry'ego. Rzucało długie cienie na jego policzki i wtapiało się bez odbicia w ciemny aksamit włosów. Chłopak miał rozpięty kołnierzyk koszuli, przez co nie mogłam oderwać wzroku od subtelnych ruchów długich mięśni, podtrzymujących jego szyję i ramiona. 
    Styles zignorował moje zdziwione spojrzenie (podobno przecież nie pił), ale nie skomentowałam tego faktu jakimkolwiek stwierdzeniem. Możliwe, że moja historia wstrząsnęła nim w równym stopniu, co jego przeszłość mną. Nie miałam prawa zabraniać mu odreagowania, bo mnie samej też było ono potrzebne. Chciałam teraz tylko zaszyć się pod mięciutką kołdrą i zasnąć. Byłam wykończona dzisiejszym dniem i z ręką na sercu, marzyłam by wreszcie dobiegł końca. 
- Nie płacz, Lynnie. - Nie zauważyłam nawet, kiedy po moich policzkach potoczyły się łzy. Harry odłożył wino i przyciągnął mnie do siebie. Wtulając się w zagłębienie jego szyi, rozpłakałam się jeszcze bardziej. - Jesteś piękna, silna i pełna życia. Nie wiem, jakim kretynem trzeba być, żeby tego nie widzieć. - Szepnął mi do ucha, a ja nagle poczułam jak po moim ciele rozprzestrzenia się dziwne ciepło, odczuwalne nawet w środku. Może była to zasługa alkoholu, ale lokowaty z pewnością miał w tym też swój udział. Zamoczyłam łzami jego czarno - białą koszulę w kratkę, od której wszystko się zaczęło. Zielonooki odciągnął mnie od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Delikatnym ruchem otarł moje łzy i wyjął z kieszeni podziurawionych czarnych jeansów chusteczkę higieniczną, którą dokończył wycierać moją twarz. - Powinnaś iść do łazienki zmyć tusz z policzków. Nie dam rady całkowicie się tego pozbyć. W tej wersji też bardzo mi się podobasz, chociaż nie cierpię widzieć cię smutnej i płaczącej, nie wiem czy chciałabyś tak spać. - Zaprzeczyłam ruchem głowy i zniknęłam w łazience. Zanim jednak to zrobiłam, Harry ponownie przyciągnął mnie  i przyciskając nasze czoła do siebie, musnął czubek mojego nosa. 







Cześć Misie! Kolejny rozdział melduje się! Wiem, że musiałyście na niego sporo czekać (uroki klasy maturalnej ; x), ale mam nadzieję, że treść Wam to wynagrodzi. Łudzę się, że tak będzie. Rozdział pojawił się już dziś ze względu na moje przeziębienie i siedzenie w domu, taaak. 

Ostatnio nie został przekroczony wyznaczony limit, jednak postanowiłam dodać rozdział, który dedykuję dwóm wspaniałym czytelniczkom:
@youmakememad96 
@droowseex 
ILY! <3. 

Tym razem limit to:
25 komentarzy = nowy rozdział

Liczę, że tym razem go pobijecie

P.S jak zawsze przepraszam za ewentualne błędy i literówki, ale totalnie nie mam siły teraz tego sprawdzać.


xx

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 2

     W ciszy weszłyśmy do windy, Dana nacisnęła guzik z piątką i czekałyśmy aż znajdziemy się na ostatnim piętrze. Szybko złapałam jej dłoń i uścisnęłam, chcąc dodać dziewczynie odwagi i pokazać, że nie była w tym sama. Miała przecież mnie, Nialla i Harry'ego. Blondynka posłała mi słaby uśmiech i już po chwili stałyśmy naprzeciw mahoniowych drzwi z nazwiskiem QUINN na małej tabliczce. Dziewczyna już podniosła pięść, by zapukać, gdy nagle spuściła ją i popatrzyła na mnie wielkimi oczami, a zaraz potem odeszła na parę kroków, gorączkowo kręcąc głową.
- Nie, nie powiem. Nie mogę ... Jeszcze nie teraz. - Wzięła głęboki oddech i dopiero na mnie spojrzała. - Zrobię to dopiero jak będę musiała, czyli za cztery miesiące. Na pewno nie wcześniej, nie ma mowy. - Musiała wyczytać niepewność w moich oczach, gdyż zanim otworzyłam usta, powiedziała. - Tak, jestem pewna. Jednak za te kilka miesięcy pewnie zapukam do twoich drzwi, a na razie ... udawajmy. - Otarła ręką zbłąkaną łzę, która spłynęła po jej policzku i przybrała na twarzy sztuczny uśmiech. - Ani słowa o słoneczku, ciąży, twoim porwaniu. Nic. To był wspaniały obóz i tego się trzymajmy. Trzeba dać znać chłopakom, niech tu przyjdą i przy okazji przyniosą moją walizkę. Przedstawię was. - Determinacja Dany nie pozwoliła mi postąpić inaczej niż tylko napisać wiadomość Harry'emu o planie dziewczyny. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
- Już tu idą. - Oznajmiłam, a wtedy dziewczyna zapukała do drzwi, bo jak sama stwierdziła, schowała klucze gdzieś na dnie swojej przepastnej torby. Stąd ja to znam. Po chwili w drzwiach stanęła młoda, około 23-letnia dziewczyna, bardzo podobna do Dany. Domyśliłam się, że to jej starsza siostra - Juliet.
- Dannie! - Dziewczyna od razu rzuciła się na siostrę i mocno uściskała blondynkę.
- Dusisz mnie. - Wymamrotała cicho moja przyjaciółka, aczkolwiek na jej ustach błąkał się mały uśmiech. Wtedy ta zreflektowała się i puściła młodszą siostrę, mówiąc szybkie przeprosiny. Dopiero po tym jej wzrok powędrował na moją osobę. Wyciągnęłam do niej dłoń, którą uścisnęła na powitanie i odezwałam się z uśmiechem.
- Jestem Lynn Bower, współlokatorka z obozu.
- Jest moją przyjaciółką. - Dodała szybko Danielle, a jej siostra przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Juliet. - Odpowiedziała. - Wchodźcie, nie będziemy rozmawiać na klatce schodowej. - Gestem kazała nam wejść, co też obie uczyniłyśmy. - Chwila. Gdzie masz swoją walizkę, Dana? - Spytała starsza Quinn, unosząc brew posłała siostrze zdziwione spojrzenie. Już miałyśmy odpowiedzieć, kiedy rozległo się pukanie, a zaraz potem w drzwiach pojawili się chłopcy, nie czekając aż ktoś im otworzy, z czerwoną walizką, należącą do blondynki. W tamtej chwili mina Juliet warta była utrwalenia. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczami to w Irlandczyka, trzymającego torbę Quinn, to w mojego chłopaka i zamrugała kilka razy zupełnie jakby sądziła, że to tylko wytwór jej wyobraźni.
- To Niall i Harry, mój chłopak. Także uczestniczyli w obozie w Leeds. - Odparłam szybko, gestem wskazując najpierw blondyna, a potem lokowatego. Dziewczyna powoli kiwnęła głową, przyswajając tę informację.
- Jesteś sama? - Zmieniła temat Dana. W jej głosie doszukałam się nuty niepewności, ale i ulgi.
- Tak, rodzice wrócą jutro po południu. Pojechali odwiedzić Grega. Tasha urodziła tydzień temu. - Z ust brązowookiej wydostało się westchnienie i niemal momentalnie sięgnęła dłonią do swojego brzucha. Na szczęście jej siostra nie zwróciła na ten gest większej uwagi, którą przeniosła na mnie i chłopaków. - Zostaniecie na obiedzie, prawda? - Zgodnie pokiwaliśmy głowami, a następnie Niall z Daną ruszyli do jej pokoju na górze (tak, mieszkanie miało dwa poziomy), by zostawić tam jej rzeczy. Natomiast ja razem z Harrym i Juliet udaliśmy się do jadalni. Kazała nam usiąść, a sama podążyła do kuchni, a kiedy wróciła przed nami pojawiły się talerze zupy krem z dyni. Kiedy tylko skosztowałam moje kubki smakowe oszalały.
- To jest przepyszne. - Pochwaliłam potrawę, posyłając blondynce szczery uśmiech, a ta podziękowała skinieniem głowy. Czułam jej uważny wzrok na swojej twarzy i mogłabym przysiąc, że przygląda się mojemu ledwo (ale jednak) widocznemu siniakowi na policzku i rozciętej wardze. Potem spojrzała na Harry'ego i jego zdarte, zadrapane i posiniaczone knykcie. Pewnie pomyślała, że to on mnie pobił, Boże. Niemal słyszałam w głowie jej pytanie, o to, co mi się stało, ale nagle w jadalni pojawili się Dana i Niall, więc Juliet przestała świdrować nas spojrzeniem.



                                                                 ****



    Kiedy opuściliśmy już dom Dany po ciągnącym się ckliwym pożegnaniu (tak, żadna z nas nie mogła powstrzymać łezki, która kręciła się w oku) wreszcie ruszyliśmy do hotelu, by z samego rana wrócić do Londynu. Tym razem to Niall zajął tylną kanapę, natomiast ja usiadłam koło Stylesa. Ciszę zagłuszało tylko radio, które lokowaty włączył. Horan siedział ze wzrokiem wbitym w własne kolana, ale gdy zauważył, że się do niego odwróciłam, posłał mi niewyraźny uśmiech. Harry w lusterku też bacznie obserwował przyjaciela jednak nadal milczał, trzymając moją dłoń, a drugą prowadząc auto.
     Po jakimś czasie zaparkował Audi przed budynkiem hotelu, do którego udaliśmy się z podręcznym bagażem, nie chcąc targać wszystkich walizek. Kiedy chłopcy załatwili już wszystkie formalności, zapłaciliśmy za jeden nocleg i udaliśmy się na pierwsze piętro, gdzie mieściły się nasze pokoje. Ja miałam dzielić wspólnie z Harrym jeden, a drugi należał do Nialla. Szczęśliwie się złożyło, że oba pokoje były dokładnie obok siebie. Życzyliśmy sobie dobranoc i razem z Harrym udałam się do naszego pokoju, ale najpierw mocno przytuliłam Nialla. Po prostu przez chwilę staliśmy objęci - ja z ramionami na jego szyi, on z rękami na mojej talii, ale zaraz się odsunął i zniknął za drzwiami. Westchnęłam cicho i posłałam Harry'emu smutne spojrzenie, kręcąc przy tym głową. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej decyzji ze strony Dany, choć z drugiej rozumiałam ją doskonale. Jednak ciężko będzie jej okłamywać rodziców, ale Juliet na pewno jej pomoże. Tylko z nią dziewczyna postanowiła podzielić się tajemnicą. Opadłam na jedno 2-osobowe łóżko i jęknęłam przeciągle, zakrywając twarz dłońmi.
- Myślisz o Danie, prawda? - Usłyszałam jego szept, gdy materac ugiął się pod ciężarem chłopaka, kiedy ten położył się tuż obok. Zamiast odpowiedzieć westchnęłam głośniej, a wtedy poczułam jak ręce Harry'ego przyciągają mnie i nagle znalazłam się na nim, kładąc podbródek na jego obojczyku.
- Po prostu się martwię. Trudno jej będzie ukrywać ciążę przed rodzicami. - Szepnęłam patrząc na Stylesa, podczas gdy jedną ręką bawiłam się jego lokami.
- Na pewno, ale to była jej decyzja. Musimy ją uszanować. - Ponownie wydałam z siebie westchnienie i pokiwałam głową, przyznając mu rację. Chłopak opuszkami palców gładził moje ramię, a robił to tak delikatnie, że wywoływało to u mnie lekkie łaskotanie. Nagle uniosłam się odrobinę, by szepnąć mu do ucha to, co znowu cisnęło mi się na usta.
- Kocham cię. - Widziałam jak jego oczy łagodnieją na moje wyznanie, a na ustach zagościł uśmiech. Nie mogąc się pohamować, zaczęłam wkładać palec wskazujący w dołeczek w jego policzku. Jednak nie trwało to długo, gdyż Harry przewrócił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. Jego ręce były po obu stronach mojej głowy, a on sam skanował moją twarz uważnym wzrokiem zielonych tęczówek.
- Ja kocham cię bardziej. - Odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem, a ja zamyśliłam się na jego słowa.
- Może masz rację. - Wyszeptałam, nie patrząc na niego dłużej, a na mojej twarzy pojawił się smutny półuśmiech.
- Co jest? - Spytał, odsuwając się i wstał, a ja uniosłam się do pozycji siedzącej na łóżku. Zaczęłam bawić się bransoletkami na swoim nadgarstku i nerwowo przegryzałam wargę, nie spuszczając wzroku ze swoich dłoni. - Lynn, spójrz na mnie. - Poprosił cicho, a wtedy ja podniosłam głowę, by utrzymać z nim kontakt wzrokowy, ale zaraz  zapatrzyłam się na narzutę na łóżku pod moimi stopami. Harry usiadł obok i uniósł mój podbródek i tak wpatrywaliśmy się w siebie, w oczy - okna duszy. On w błękitne, ja w zielone. Czekał, aż sama się odezwę, co uczyniłam po chwili.
- Tyle dla mnie zrobiłeś, uratowałeś mnie przed ... - Urwałam, czując jak po moim policzku toczy się łza. - A ja nie, niczego mi nie zawdzięczasz. Jestem twoją dłużniczką, bo sama nie zrobiłam dla ciebie nic. - Styles otarł łzy, a czułość bijąca z jego oczu była wręcz oślepiająca. Była jak słońce, które ogrzewa, ale przy nadmiarze może też spalić.
- Kochanie ... tylko dzięki tobie jestem taki jak kiedyś. Wcześniej na niczym mi nie zależało. Miałem gdzieś wszystko i wszystkich, nie wiem jakim cudem Niall się wtedy ode mnie nie odwrócił. Chyba tylko dlatego, że jest prawdziwym przyjacielem i był nim od zawsze. Nie jesteś mi nic dłużna. Jesteś jedną z nielicznych osób, którym na mnie zależy. Okazałaś mi tyle miłości w ciągu tak krótkiego okresu naszej znajomości, że aż nie mogę się doczekać, co będzie za parę lat. Nie mogę się doczekać. - Szepnął, całując czubek mojego nosa. - I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego mi jej tyle okazałaś.
- Jak mawiał klasyk: kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości. Jednak ja się z tym nie zgadzam. Dałeś mi wystarczająco dużo powodów. - Odparłam skanując jego twarz, a potem przysunęłam się tak, że nasze usta dzieliły milimetry. Harry od razu złączył nasze usta w pocałunku, a ja syknęłam z uwagi na rozciętą wargę.
- Przepraszam, nie chciałem. - Powiedział szybko.
- Widzisz już za co cię kocham? - Spytałam, obrysowując kontur ust chłopaka, a następnie linię jego szczęki.
- Yup. - Tym razem jego usta musnęły moje policzki, a potem czoło. - Czas spać Love, nie uważasz? - Pokręciłam głową, nagle markotniejąc.
- Jest coś, o czym chcę z tobą porozmawiać. - Posłał mi uważne, lekko zaniepokojone spojrzenie i od razu wyczułam, że się spiął. - Ty opowiedziałeś mi sporą część swojej przeszłości, teraz czas bym i ja to zrobiła. Muszę wyjaśnić ci jak to się stało, że Dominic ... chciał, żebym została zgwałcona. A także kim był dla mnie sam Foley.







Cześć Misie! Pogoda za oknem nie rozpieszcza, ciągle leje, za tydzień szkoła ... Nic, tylko się zastrzelić ; D. Dlatego na poprawę humoru serwuję Wam nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, Lyrry moments ; 3


Wracamy do limitów moje kochane! Zauważyłam, że ostatnio coś kiepsko z komentarzami, tak więc 
30 komentarzy - nowy rozdział 

Wierzę, że dacie radę. Mam jeszcze jedno ogłoszenie: od września zaczynam kl maturalną, co wiąże się z ograniczoną ilością czasu, więc nie liczcie na więcej niż 2-3 rozdziały na miesiąc. Niby matura to bzdura, ale jednak chciałabym ją zdać ; D. 
Nawet jeśli limit zostanie przekroczony nie obiecuję, że rozdział nie pojawi dopiero około 15 września, ale obiecuję, że się postaram!!!!

To tyle z ogłoszeń parafialnych, miłego końca wakacji ;')

xx

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 1

   Miniona noc okazała się być jedną z najgorszych w moim życiu i nie miałam na myśli tu faktu, iż nie zmrużyłam oka. Nie, chodziło mi o wiele innych czynników się na to składających. Brak snu w porównaniu do reszty był igraszką. Dalej nie mogłam dojść do siebie po tym, co się wydarzyło ubiegłej nocy. Nie mogłam uwierzyć, że dałam się podejść Paulowi jak dziecko. Całe szczęście, że Harry słyszał rozmowę Dominica i zaczął mnie od razu szukać. No i znalazł, póki nie było za późno, choć gdy tylko przymknęłam powieki ponownie czułam łapska Paula na swoim ciele i jego krocze, ocierające się o mnie ... Na samo wspomnienie aż kręciło mi się w głowie. Teraz już wiedziałam, co czuła Sophie i Dana. 
   Ale od początku ... Zaraz po odejściu Zayna zadzwoniliśmy na policję i zgłosiliśmy całą sprawę. Paula złapali od razu, bo Harry nie pozwolił mu się ruszyć poprzez siedzenie na nim okrakiem. Natomiast Dominic ... Dominic wpadł przed południem, gdy czekał na taksówkę, mającą zawieźć go na lotnisko. Wezwali mnie jeszcze raz na komisariat, gdzie miałam potwierdzić jego tożsamość, co też zrobiłam. Zeznania Stylesa poważnie mu zaszkodziły, a do tego doszła jeszcze afera ze słoneczkiem, oboje z Harrym potwierdziliśmy, że to Foley wszystkim kierował i miał przy tym niezłą zabawę. Z kolei Paulowi postawiono zarzuty porwania, próby gwałtu i pobicie. Harry za ciężkie pobicie chłopaka dostał jedynie wysoką grzywnę, gdyż zaistniały "okoliczności łagodzące" jego czyn. Dziękowałam w duchu, że tylko na tym się skończyło. Nie myślałam o sobie i o tym, co Paul mi zrobił - wtedy totalnie bym się rozsypała. Jedynie martwienie się o Stylesa pozwalało mi jakoś przetrwać te kilkanaście godzin. Pół nocy spędziliśmy na policji, potem gdy wróciłam do naszego pokoju Dana, widząc mnie nie mogła powstrzymać godzinnego lamentu. Hormony? Nie tylko. Zapewne przypomniała jej się noc słoneczka i wszystkie koszmarne wspomnienia wróciły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Poprosiłam Nialla, który cały czas był u nas, by zabrał ją do swojego pokoju, gdyż ja nie chciałam rozstawać się z Harrym, więc zostaliśmy razem w 233. Blondynka, żegnając się ze mną, była bardziej roztrzęsiona i zapłakana niż ja w tamtej chwili. Nie opuszczało mnie wrażenie, że ja po prostu nie miałam już czym płakać. Moje puste spojrzenie wędrowało tylko na chłopaka, który mnie uratował i zdałam sobie sprawę, że dziś pokochałam go jeszcze mocniej, o ile to było jeszcze w ogóle możliwe. Ten kręconowłosy chłopak z dołeczkami w policzkach i zielonymi oczami stał się całym moim światem i teraz nagle zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem wcześniej radziłam sobie bez niego. Jak udawało mi się oddychać i funkcjonować? 
    Zanim ruszyłam do łazienki, by cokolwiek ze sobą zrobić, by przestać się czuć i wyglądać jak kupka nieszczęścia, usiadłam okrakiem na chłopaku. Przytuliłam się do niego tak, że nasze klatki piersiowe się dotykały. Kiedy czułam jego kojący dotyk na plecach, miałam wrażenie, że jestem w domu - skryta i bezpieczna. 
- Tak bardzo się o ciebie bałem. - Wyszeptał w zagłębienie między moją głową i szyją, kurczowo przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. 
- Wiem. - Odpowiedziałam, odsuwając się od niego i zaczęłam gładzić dłońmi jego policzki. Następnie palcem wskazującym objechałam linię jego ust i szczęki, patrząc z czułością na jego błyszczące, zielone tęczówki. - Kocham cię. - Wyszeptałam, po raz pierwszy przyznając się do tego, jakim uczuciem go darzyłam. Obserwowałam jego reakcję na moje słowa i dostrzegłam cień uśmiechu, błąkającego się na jego wargach. Harry przytulił mnie mocno do swojego torsu i jeżdżąc palcami po moim nagim ramieniu odpowiedział. 
- Tak bardzo cię kocham. - Jego wyznanie mimowolnie wyzwoliło we mnie przyjemne uczucie. Pocałował czubek mojej głowy i chwilę trwaliśmy w takim uścisku, dopóki nie poruszyłam się nerwowo. 
- Muszę iść się umyć ... nadal czuję go na swojej skórze. - Wymamrotałam, przegryzając rozciętą wargę, a chłopak spiął się i kiwnął głowę. 
    Stojąc pod prysznicem, dokładnie namydliłam całe swoje ciało i myłam je, aż nie poczułam pozornej czystości. Potem spłukałam żel dużą ilością wody i wyszłam z kabiny. Szybko ubrałam swoją piżamę i umyłam zęby, choć ta czynność sprawiła mi najwięcej problemu. Gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie w lustrze zaczęłam się trząść, a szczoteczka z głuchym łoskotem spadła na posadzkę, na którą zaraz potem się osunęłam i po raz kolejny zaniosłam się płaczem. Harry musiał mnie słyszeć, gdyż chwilę potem wparował do łazienki i klęknął obok mnie, podczas gdy siedziałam skulona, ramionami obejmując swoje kolana. 
- Kochanie, nie płacz. - Szeptał, przenosząc mnie na swoje uda, gdy usiadł tuż obok. Następnie zaczął kołysać mnie delikatnie w przód i w tył, niczym małą dziewczynkę i cicho śpiewał mi do ucha Through the Dark, a ja stopniowo się uspokajałam. Po chwili mogłam już normalnie oddychać i otarłam policzki niedbałym ruchem dłoni. - Kocham cię. - Szepnął ponownie, a motylki w moim brzuchu zerwały się i zaczęły szaleńczy taniec w moim wnętrzu. 
- Kocham cię. - Powtórzyłam cicho, opierając czoło o jego nagi tors, gdyż pozbył się poplamionego podkoszulka. 


                                         ****

    Z samego rana udaliśmy się na śniadanie do "naszej" kawiarni na śniadanie, po upewnieniu się, że nałożyłam na twarz wystarczająco ilość pudru, by nie straszyć ludzi. W drodze do kawiarni Harry jakieś dziesięć razy zapewniał mnie, że wyglądam dobrze, choć wiedziałam, że siniak wielkości mandarynki przybrał śliwkowego odcieniu, którego nijak nie dało się w pełni zamaskować. Po zamówieniu przez chłopaka dla mnie gorącej czekolady i dwóch francuskich rogalików, a dla niego czarnej kawy, rozmawialiśmy o tym, co nas dziś czekało. Razem z Daną i Niallem mieliśmy jechać do domu blondynki, do Manchesteru. Dziewczyna musiała podzielić się z rodziną nowiną, a jeśli nie przyjmą tego jak należy, Dana spakuje najpotrzebniejsze rzeczy i jeszcze dziś wyleci z nami do Londynu. 
Byłam w trakcie jedzenia pierwszego rogalika (drugi podrzuciłam Harry'emu), gdy mój HTC leżący na stoliku zawibrował, zwiastując nadchodzące połączenie z nieznanego numeru. Przełknęłam głośno ślinę i odebrałam, odzywając się niepewnie, a Styles posłał mi pytające spojrzenie.
- Anna-Lynne Bower? Z tej strony komisarz Martin. - Usłyszałam głos młodego mężczyzny, który zajmował się zarówno moją jak i "słoneczkową" sprawą. 
- Tak, to ja. Dzień dobry. - Odezwałam się z niemałą ulgą w głosie. Sama nie wiedziałam kogo spodziewałam się usłyszeć - Dominica grożącego mi rychłą śmiercią? 
- Złapaliśmy Dominica Foleya niecałe pół godziny temu. Potrzebujemy twoich, a zasadzie - waszych zeznań, twoich i twojego chłopaka. - Słysząc ostatnie dwa słowa mimowolnie niewielki, aczkolwiek szczery uśmiech wstąpił na moją nieco poobijaną twarz. Szybko jednak doprowadziłam się do porządku i odpowiedziałam.
- Oczywiście, zaraz będziemy. Do zobaczenia. - I nie czekając na jego odpowiedź, przerwałam połączenie i wstałam, biorąc do ręki rogalika. 
- Co jest? - Spytał szatyn, przyglądając mi się badawczo. 
- Dzwonił Martin. Złapali Dominica. - Nie musiałam mówić nic więcej, mój chłopak od razu wstał, rzucając na stolik banknot i ruszyliśmy na policję. 
     Kiedy niecałe pół godziny później stałam naprzeciwko Foleya, a odgradzało nas jedynie lustro weneckie, po moim ciele przeszedł silny dreszcz, a następnie pojawiła się gęsia skórka. Gdyby nie Harry, trzymający mnie za rękę, uciekłabym stamtąd z płaczem. 
     Po załatwieniu wszelkich formalności i wpłaceniu grzywny udaliśmy się po raz już ostatni do Free Art po nasze bagaże. Po jakimś czasie byliśmy już zapakowani w Audi, wymeldowani z pokoi i jechaliśmy w kierunku Manchesteru. Harry prowadził, obok niego siedział Niall, natomiast razem z Daną zajęłyśmy tylne siedzenia. Dziewczyna cały czas była zamyślona i wpatrzona w widoki za oknem, a ja także milczałam. Nie miałam siły na rozmowy i byłam jej wdzięczna, że przestała już pytać czy wszystko ze mną okay. Bo sama nie wiedziałam czy było okay, a nie chciałam kłamać. Jednak po chwili postanowiłam przerwać naszą ciszę, pytając szeptem tak, by chłopcy dyskutujący o meczu piłki nożnej nas nie podsłuchali. 
- Denerwujesz się ich reakcją? - Spytałam, łapiąc ją za rękę w przyjaznym uścisku, podczas gdy jej druga dłoń spoczywała na jeszcze płaskim brzuchu. Zaśmiała się cicho, ale jej oczy nadal pozstały smutne i bez wyrazu. 
- Skłamałabym mówiąc, że nie. Tak właściwie to przez pół drogi walczyłam z pokusą otworzenia drzwi auta na jakimś czerwonym świetle i ucieczki, gdziekolwiek byle z dala od rodziny. - Wyznała, głaszcząc swój brzuch. - Cholernie się boję. Ojciec wyrzuci mnie z domu, na bank. Pamiętam jak kiedyś zrobił awanturę Juliet za to, że nocowała u chłopaka, a miała wówczas prawie 21 lat. Krzyczał, że dopóki żyje pod jego dachem ma przestrzegać jego zasad, a jak jej coś nie pasuje to może się wynieść do swojego chłoptasia. Nie mogła, Finn nie był stąd i mieszkał w akademiku, a na razie nie stać go na wynajęcie mieszkania. - Opowiadała ze zbolałą miną, bawiąc się za długimi rękawami swojej bluzki. 
      Gdy po godzinie jazdy i wskazówkach Quinn zatrzymaliśmy się pod strzeżonym osiedlem mini bloków, Niall zagwizdał niekontrolowanie, zanim lokowaty nie posłał mu karcącego spojrzenia. W czwórkę ruszyliśmy już do jej klatki, a gdy Dana otworzyła kluczem drzwi spojrzała na obu chłopców i wyjąkała.
- Umm, myślę, że lepiej będzie, jeśli zaczekacie tutaj. Nie chcę jeszcze bardziej rozjuszyć ojca przyprowadzając do domu dwóch chłopaków. - Posłała im przepraszające spojrzenie, gdy Harry beztrosko powiedział.
- Wiesz, że bardzo cię lubię, ale pomimo całej tej sympatii ja, cóż ... jestem już zajęty. - Podniósł do góry nasze splecione dłonie, a ja pokręciłam głową, nie mogąc ukryć uśmiechu malującego się na mojej twarzy. 
- Harry. - Próbowałam go skarcić, ale nie byłam zbyt przekonująca. - Ja pójdę z Daną. Chyba, że mnie też chcesz tu zostawić? - Spytałam przyglądając się jej badawczo, ale ta zaprzeczyła. 
- Jeśli ty ze mną nie pójdziesz to chyba zemdleję zaraz po przekroczeniu progu mieszkania. - Po tych słowach zostawiłyśmy chłopców, ale zanim weszłyśmy do windy, Styles przyciągnął mnie do siebie i pocałował delikatnie moją rozciętą wargę, co zaraz skwitował Horan. 
- Jesteście tak słodcy, aż mnie mdli. - Puścił oko do Dany i także przytulił dziewczynę, szepcząc jej coś na ucho, a potem już głośno dodał. - Dasz radę. Pamiętaj, że to nie była twoja wina. Nigdy nie pozwól wmówić sobie, że było inaczej, Dannie. 











Cześć Słońca! Obiecałam dziś rozdział, więc oto i on. Wiem, że nie jest najlepszy i najbardziej wartościowy w informacje, ale cóż ... takie też są w tej historii potrzebne. Mam nadzieję, że nie jest on tak zły jak mi się wydaje ... ; > 

Niedawno zaistniałam także na Wattpadzie, oto linki zarówno do Temptation jak i VooDoo Doll oraz do one shota o Zaynie 

temptation <klik>
VDD <klik>
the last dance <klik>

Jeśli macie konta: komentujcie, głosujcie i po prostu rozsyłajcie dalej.
Love ya! <3.



P.S przepraszam ze ewentualne literówki i błędy 

xx