Kiedy tylko poczułam pod swoją głową miękkość poduszki przyciągnęłam chłopaka do siebie, by ponownie złączyć nasze usta w czułym, aczkolwiek pełnym pasji i namiętności pocałunku. Chwilę później doznałam nowego uczucia przyjemności, kiedy usta chłopaka zassały się najpierw na moim obojczyku, a później i na dekolcie, pozostawiając czerwone, piekące ślady. Harry zaraz potem zwilżył je swoim językiem. Jęknęłam cicho, a Styles złączył nasze dłonie i położył je ponad moją głową, ponownie pochylając się nad moją twarzą.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał szeptem, przy każdym słowie dotykając moich warg swoimi. Kolejny raz chciał się upewnić czy czasem nie przyszło mi do głowy się wycofać.
- Jak niczego w świecie, kochany - odpowiedziałam równie cicho, całując kącik ust lokowatego.
Więcej nie było trzeba, żeby uczucie między nami wybuchło niczym dynamit. Ogarnęło nas jeszcze większe pragnienie, a języki toczyły zaciekłą walkę. Poczułam rękę wędrującą w kierunku moich piersi. Całując, rozpinał zamek sukienki i biustonosz. Potem jego usta dotknęły moich sutków. Położyłam dłoń na jego kroczu, wyczuwając twardość. Zadrżałam, czując dotyk jego ręki sunącej wzdłuż uda ku majtkom.
- Rozłóż nogi - szepnął cholernie seksownym zachrypniętym głosem, a ja go posłuchałam. Odsunął brzeg bielizny, sięgając pod nią palcami. Nawet wtedy nie przestawał całować moich piersi. Nagle uniósł moją pupę i zerwał ze mnie koronkowe figi. Znowu poczułam jego palce, coraz bardziej odważne. Dotyk był tak lekki, że niemal doprowadzał mnie do szału. Prawie płakałam, gdy celowo omijał pulsującą, nabrzmiałą łechtaczkę.
- Błagam, dotknij mnie wreszcie ... - szepnęłam desperackim tonem.
- Shh, po co ten pośpiech? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Kiedy wreszcie posłuchał, mimowolny jęk wyrwał się z moich ust. Jego palce pieściły mnie stanowczym ruchem. Czułam jak dwa czy trzy wpychają się we mnie głęboko. Za każdym razem niemal traciłam dech, po czym prawie krzyczałam z rozkoszy. Sięgnęłam mu do rozporka i płynnym ruchem rozpięłam zamek. Zsunęłam mu jeansy, uwalniając napreżoną męskość. Obrócił mnie na brzuch, poczułam jak penis dotykał moich pośladków. Usłyszałam za sobą dźwięk rozrywanej folii, którą Harry rzucił potem na podłogę. Rozsmarował moją własną wilgoć na pupie, po czym znowu zaczął mnie dotykać. Prawie dochodziłam za pomocą jego silnych palców, kiedy nagle przerwał i wszedł we mnie jednym mocnym, zdecydowanym ruchem. Jego pchnięcia były głębokie, prawie bolały, na pociechę nie przestawał masować łechtaczki. Poczułam jak odpływam. Ruchy stały się szybsze, uścisk jego ramion mocniejszy, a pulsowanie w środku zawrotne. Po chwili zwolnił tempo i teraz powoli wsuwał i wysuwał się ze mnie kolistymi ruchami. Nie minęło dużo czasu, gdy doprowadził mnie na krawędź. Kilka razy krzyknęłam jego imię, zaciskając dłonie na jego ciele.
- Lynn - wydyszał mi do ucha, przegryzając jego płatek i opadł na mnie, także osiągając spełnienie. Pocałował mnie uroczo delikatnie, leciutko muskając wargami moje usta. - Kocham cię, Lynnie - szepnął swoim zachrypniętym głosem, który zawsze doprowadzał mnie do palpitacji serca. Nagi poszedł do łazienki, by pozbyć się napełnionej prezerwatywy i po chwili wrócił z szerokim, chłopięcym uśmiechem na twarzy. Nie mogłam przestać podziwiać jego idealnego ciała, przesuwałam wzrokiem po każdym tatuażu, który go zdobił. - Nie patrz tak na mnie, bo się zawstydzę - rzucił z tym samym firmowym uśmiechem na twarzy, przykrywając nas kołdrą. Przytulił się do mnie, kładąc rękę wokół mojej talii i cmoknął moje czoło. Położyłam głowę na jego torsie, wsłuchując się w jego miarowy oddech i mocne bicie serca. Leżeliśmy w całkowitej ciszy przerywanej tylko naszymi nierównymi oddechami. Jeszcze kilka minut, a odpłynęłabym do krainy snu, gdyby nie głos mojego chłopaka.
- Żałuję tylko jednego - usłyszałam szept Harry'ego tuż przy uchu, kiedy paliczkami kreśliłam wzory na jego nagim, lekko wilgotnym od wysiłku, torsie, który pocałowałam.
- Chyba nie tego, że my właśnie ... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć zdanie.
- Nie! Oczywiście, że nie tego - jego dłonie cały czas gładziły miarowo moją talię. - Żałuję tylko, że nie mogłem być twoim pierwszym. Zasługujesz na to, by traktowano cię z należytym szacunkiem i miłością - odpowiedział szybko, pocierając palcami kostki mojej dłoni. - Jesteś tym, czego chcę i czego potrzebuję. Jesteś dla mnie wszystkim, wiesz? - spytał, patrząc na tym rozczulającym wzrokiem zielonych tęczówek.
- Kocham cię, Harry. Najmocniej na świecie, jak jeszcze nikogo wcześniej - wyszeptałam, zanim chłopak pochylił się i ponownie skosztowałam jego ust. Kolejne minuty niemiłosiernie przepływały nam przez palce. Ani się obejrzeliśmy, a już powoli dochodziła północ, a ja musiałam wrócić do domu, zgodnie z prośbą taty.
- Szkoda, że nie mogę teraz przy tobie zostać, lepiej by mi się spało - westchnęłam cicho.
- Kiedyś to nadrobimy, obiecuję - przyrzekł Harry, patrząc jak wstaję z łóżka i ubieram bieliznę, a następnie malinową sukienkę. - Cholernie podoba mi się ta sukienka. Wyglądasz w niej jak cukierek, który mam ochotę rozwinąć z papierka i zjeść w całości - wyszczerzył się, podczas gdy ja wywróciłam oczami.
- Kiepski sposób na podryw, Styles - rzuciłam z politowaniem, próbując ukryć uśmiech malujący się na mojej twarzy.
- No popatrz, a jednak działa. Zwłaszcza na taką jedną błękitnooką szatynkę, która zawróciła mi w głowie - odparł z zawadiackim uśmieszkiem, również wstając i całując przelotnie w usta, zanim zniknął w łazience.
*******
Jazda do domu minęła nam w przyjemnej ciszy, podczas której posyłaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy, pojawiające się za każdym razem, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Ze względu na późną porę ulice były dość puste, jedynie sygnalizacja świetlna zatrzymywała nas w niektórych punktach miasta. Kiedy Harry zaparkował auto pod moim domem, natychmiast przysunęłam się do niego, łącząc nasze usta w kolejnym tego dnia pocałunku.
- Cieszę się, że spotkaliśmy Caroline, wiesz? - powiedziałam, bawiąc się kosmykami Stylesa. Chłopak zaskoczony moim wyznaniem, zmarszczył czoło i zapytał.
- Co masz konkretnie na myśli?
- Dzisiaj wiem, co wcześniej traciłam ... - posłałam mu figlarny uśmieszek, musnęłam wargami jego policzek i wysiadłam z samochodu, co zrobił również lokowaty.
Podeszliśmy do drzwi, w międzyczasie szukałam w swojej torbie kluczy, by nie budzić taty, jeśli już zasnął. Gdy wreszcie znalazły się w mojej dłoni, wsunęłam odpowiedni klucz do zamka i przekręciłam cicho. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, machając Harry'emu i już chciałam zamykać drewnianą powłokę, gdy zobaczyłam znajomą postać, którą nie był David Bower.
- Babcia? - spytałam, niedowierzając. Co ona robiła w Anglii i dlaczego przyjechała z Cork?
- Witaj, słonko. Dobrze znów cię widzieć, Annie.
________________________________________________________
a/n tak, wiem, że macie ochotę mnie zabić za tak długą nieobecność. niestety z brakiem weny i innym niezależnymi ode mnie czynnikami nie można walczyć ... :((
nie mniej jednak rozdział wreszcie się pojawił i mam nadzieję, że jego treść oraz długość jest wystarczającą rekompensatą za to czekanie.
bardzo proszę o komentarze, jeśli Wam się podoba! ciao x
wtorek, 22 września 2015
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Rozdział 8
Szybkim krokiem opuściłam budynek, chcąc jak najszybciej uciec z tego miejsca. Zupełnie jakby opuszczenie restauracji miało w jakiś cudowny sposób wymazać wspomnienie sytuacji sprzed chwili. A przecież tak się nie działo. Słowa dziewczyny dalej odbijały się echem w mojej głowie i najgorsze było w tym wszystkim właśnie to, że ona miała rację. Nie we wszystkim, ale w tej jednej cholernej kwestii miała pieprzoną rację. Tak jakbym miała na czole wypisane to, że nie zaczęłam jeszcze sypiać z Harrym.
- Lynn! Zaczekaj, do jasnej cholery! - znikąd usłyszałam głos Stylesa, który nagle znalazł się tuż za mną. Chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę, by następnie przycisnąć mnie do siebie w mocnym uścisku. Jedna dłoń opiekuńczo gładziła moje plecy, podczas gdy drugą cały czas trzymał na mojej talii.
- Ona ma rację - zaczęłam, kiedy po moich policzkach spływały gorące, słone łzy, łaskocząc lekko przy tym moją skórę.
- Nie, kochanie. Jedyne co Caroline ma, to na pewno nie racja, a chorobliwa zazdrość, że przerwałem nasz układ. A słysząc ją dzisiaj, dziękuję Bogu, że to zrobiłem. Dzięki tobie, więc nie marnuj na nią choćby ani jednej łzy. Nie warto, nie na kogoś takiego - szeptał Harry, pocierając kciukami moje załzawione policzki.
- Jedźmy do ciebie, proszę - wyszeptałam błagalnie, a wtedy chłopak złapał moją dłoń i chwilę potem siedzieliśmy już w jego samochodzie.
Kilkanaście minut później znaleźliśmy się w kawalerce szatyna, w której bywałam ostatnio całkiem często, gdyż tam mogliśmy nacieszyć się swoim towarzystwem tylko we dwójkę. Od razu skierowałam się na wielkie łóżko chłopaka, które było głównym elementem całego pomieszczenia. Opadłam na niego ciężko, uprzednio ściągając buty ze swoich stóp.
- Odpocznij, a ja zrobię na szybko jakąś kolację, skoro ta w restauracji nam się nie udała - odezwał się Styles, a ja spuściłam wzrok i wymamrotałam.
- Przepraszam, niepotrzbnie dałam wyprowadzić się z równowagi. Powinniśmy tam zostać i nie pozwolić Caroline, by zepsuła nam wieczór.
- Shhh, przestań przepraszać. To ona powinna wstydzić się tego, co zrobiła. Nie ty - odpowiedział mój chłopak, muskając wargami moją skroń, a zaraz potem przeszedł w stronę kuchni.
*****
Po ciągnących się w nieskończoność minutach postanowiłam podnieść się z łóżka zielonookiego i ruszyłam do kuchni, czując smakowity zapach. Lokowaty właśnie wyjmował talerze, by nałożyć na niego cudownie pachnące spaghetti z sosem, jak się domyśliłam, arrabiata. Cicho podeszłam do niego i oplotłam swoje ramiona wokół jego pasa, umieszczając swój nos na środku jego pleców, by zaciągnąć się zapachem proszku do prania i jego perfum. Przez kilka sekund jego mięśnie napięły się, ale zaraz znowu się rozluźnił.
- Skradasz się niczym płatny zabójca - mruknął, a ja wybuchłam śmiechem i wzmocniłam uścisk - jednak ... mimo wszystko mi się to podoba.
- Zdradzę ci sekret - zaczęłam szeptać mu do ucha - ja też to lubię. Nawet bardzo - musnęłam ustami jego policzek, odbierając od niego talerz pełen spaghetti.
Po zjedzeniu kolacji pomogłam Harry'emu pozmywać, oczywiście początkowo towarzyszyły temu liczne prostesty, gdyż byłam jego "gościem". Jednak nie uważałam, że wycieranie naczyń ze zmywarki jakoś uwłacza mojej osobie, więc szybko wybiłam mu to z głowy.
- Co chcesz teraz robić? Mamy jeszcze trochę czasu, zanim będę musiał cię odwieźć do domu - szepnął Harry, obejmując mnie od tyłu i całując szyję. Odwróciłam się, ujęłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam do siebie, łącząc nasze usta w czułym pocałunku, który z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny i pożądliwy.
- Kochaj się ze mną - wychrypiałam, opierając się czołem o jego własne, kiedy zabrakło nam tchu.
- Co? - spytał, patrząc na mnie z lekkim niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
- Chcę się z tobą kochać, Harry.
- Lynn ... - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, tak jakby chciał przewiercić mnie nimi na wylot - czy to ma jakiś związek z tym, co powiedziała Caroline?
- Nie. Oczywiście, że nie ... - odpowiedziałam natychmiat, choć nie do końca byłam pewna swoich słów. Jednak kochałam Harry'ego najmocniej na świecie, więc dlaczego miałabym nie zdecydować się na ten kolejny krok w naszej relacji?
- Lynnie, nie musisz tego robić, bo jakaś zazdrosna szajbuska nazwała cię ... dziewicą. Ona nie wie tego, co my i nigdy się nie dowie.
- Harry ... kocham cię i chcę tego, chcę ciebie ... najbliżej jak się da - wyszeptałam, zabierając się za rozpinanie guziczków jego koszuli. Gdy zrzuciłam ją z jego ramion zaczęłam całować jego obojczyki i schodziłam powoli coraz niżej, jednak chłopak mnie powtrzymał. Wziął mnie na ręce tak, żebym oplotła go nogami w pasie i skierował się w stronę łóżka, nie odrywając swoich warg od moich.
____________________________________________________
a/n po kolejnej długiej przerwie, tym razem pomaturalnej, wracam z nowym rozdziałem. mam nadzieję, że nie zawiodłam i Wam się spodoba, miśki! bardzo prosiłabym o jakieś opinię, bo to zawsze najlepsza motywacja do tworzenia dalej. miłego dnia xx
- Lynn! Zaczekaj, do jasnej cholery! - znikąd usłyszałam głos Stylesa, który nagle znalazł się tuż za mną. Chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę, by następnie przycisnąć mnie do siebie w mocnym uścisku. Jedna dłoń opiekuńczo gładziła moje plecy, podczas gdy drugą cały czas trzymał na mojej talii.
- Ona ma rację - zaczęłam, kiedy po moich policzkach spływały gorące, słone łzy, łaskocząc lekko przy tym moją skórę.
- Nie, kochanie. Jedyne co Caroline ma, to na pewno nie racja, a chorobliwa zazdrość, że przerwałem nasz układ. A słysząc ją dzisiaj, dziękuję Bogu, że to zrobiłem. Dzięki tobie, więc nie marnuj na nią choćby ani jednej łzy. Nie warto, nie na kogoś takiego - szeptał Harry, pocierając kciukami moje załzawione policzki.
- Jedźmy do ciebie, proszę - wyszeptałam błagalnie, a wtedy chłopak złapał moją dłoń i chwilę potem siedzieliśmy już w jego samochodzie.
Kilkanaście minut później znaleźliśmy się w kawalerce szatyna, w której bywałam ostatnio całkiem często, gdyż tam mogliśmy nacieszyć się swoim towarzystwem tylko we dwójkę. Od razu skierowałam się na wielkie łóżko chłopaka, które było głównym elementem całego pomieszczenia. Opadłam na niego ciężko, uprzednio ściągając buty ze swoich stóp.
- Odpocznij, a ja zrobię na szybko jakąś kolację, skoro ta w restauracji nam się nie udała - odezwał się Styles, a ja spuściłam wzrok i wymamrotałam.
- Przepraszam, niepotrzbnie dałam wyprowadzić się z równowagi. Powinniśmy tam zostać i nie pozwolić Caroline, by zepsuła nam wieczór.
- Shhh, przestań przepraszać. To ona powinna wstydzić się tego, co zrobiła. Nie ty - odpowiedział mój chłopak, muskając wargami moją skroń, a zaraz potem przeszedł w stronę kuchni.
*****
Po ciągnących się w nieskończoność minutach postanowiłam podnieść się z łóżka zielonookiego i ruszyłam do kuchni, czując smakowity zapach. Lokowaty właśnie wyjmował talerze, by nałożyć na niego cudownie pachnące spaghetti z sosem, jak się domyśliłam, arrabiata. Cicho podeszłam do niego i oplotłam swoje ramiona wokół jego pasa, umieszczając swój nos na środku jego pleców, by zaciągnąć się zapachem proszku do prania i jego perfum. Przez kilka sekund jego mięśnie napięły się, ale zaraz znowu się rozluźnił.
- Skradasz się niczym płatny zabójca - mruknął, a ja wybuchłam śmiechem i wzmocniłam uścisk - jednak ... mimo wszystko mi się to podoba.
- Zdradzę ci sekret - zaczęłam szeptać mu do ucha - ja też to lubię. Nawet bardzo - musnęłam ustami jego policzek, odbierając od niego talerz pełen spaghetti.
Po zjedzeniu kolacji pomogłam Harry'emu pozmywać, oczywiście początkowo towarzyszyły temu liczne prostesty, gdyż byłam jego "gościem". Jednak nie uważałam, że wycieranie naczyń ze zmywarki jakoś uwłacza mojej osobie, więc szybko wybiłam mu to z głowy.
- Co chcesz teraz robić? Mamy jeszcze trochę czasu, zanim będę musiał cię odwieźć do domu - szepnął Harry, obejmując mnie od tyłu i całując szyję. Odwróciłam się, ujęłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam do siebie, łącząc nasze usta w czułym pocałunku, który z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny i pożądliwy.
- Kochaj się ze mną - wychrypiałam, opierając się czołem o jego własne, kiedy zabrakło nam tchu.
- Co? - spytał, patrząc na mnie z lekkim niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
- Chcę się z tobą kochać, Harry.
- Lynn ... - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, tak jakby chciał przewiercić mnie nimi na wylot - czy to ma jakiś związek z tym, co powiedziała Caroline?
- Nie. Oczywiście, że nie ... - odpowiedziałam natychmiat, choć nie do końca byłam pewna swoich słów. Jednak kochałam Harry'ego najmocniej na świecie, więc dlaczego miałabym nie zdecydować się na ten kolejny krok w naszej relacji?
- Lynnie, nie musisz tego robić, bo jakaś zazdrosna szajbuska nazwała cię ... dziewicą. Ona nie wie tego, co my i nigdy się nie dowie.
- Harry ... kocham cię i chcę tego, chcę ciebie ... najbliżej jak się da - wyszeptałam, zabierając się za rozpinanie guziczków jego koszuli. Gdy zrzuciłam ją z jego ramion zaczęłam całować jego obojczyki i schodziłam powoli coraz niżej, jednak chłopak mnie powtrzymał. Wziął mnie na ręce tak, żebym oplotła go nogami w pasie i skierował się w stronę łóżka, nie odrywając swoich warg od moich.
____________________________________________________
a/n po kolejnej długiej przerwie, tym razem pomaturalnej, wracam z nowym rozdziałem. mam nadzieję, że nie zawiodłam i Wam się spodoba, miśki! bardzo prosiłabym o jakieś opinię, bo to zawsze najlepsza motywacja do tworzenia dalej. miłego dnia xx
piątek, 5 czerwca 2015
Rozdział 7
Chwilę po opuszczeniu mojego pokoju przez Harry'ego sięgnęłam po swój HTC i wybrałam numer Sienny. Rudowłosa odebrała po czterech sygnałach, mamrocząc ciche halo.
- Hej Sien, pilnie potrzebuję twojej pomocy. Harry zaprosił mnie na randkę i ktoś musi zrobić mnie na bóstwo - wyjaśniłam i niemal parsknęłam śmiechem, mówiąc ostatnie słowo.
- Jezus Maria, co on ci zrobił, że zdecydowałaś się mnie prosić o pomoc? Mogę policzyć na palcach jednej ręki, ile razy to zrobiłaś. Zawsze taka samodzielna ... - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. - Czym Styles cię przekupił?
- To już nie można się wyjątkowo ładnie ubrać i prezentować, idąc gdzieś ze swoim chłopakiem? Zwłaszcza na randkę - podkreśliłam, kładąc się na łóżku, a Hachi zaraz ułożył się koło moich nóg i wlepiał we mnie swoje psie oczy.
- Można, można. Przecież żartuję, zaraz będę - powiedziała i w tym samym momencie połączenie zostało przerwane.
*****
Od pół godziny wraz z Sienną przetrząsałyśmy moją garderobę. Wszystkie sukienki, jakie miałam w posiadaniu leżały teraz na moim łóżku, prosząc o uwagę. Niby nie było ich tak mało, jednak ponad połowę sterty, odrzuciłyśmy od razu. Nadawały się na co dzień, a niektórych nie założyłabym już tak czy siak, bo albo je zniszczyłam, albo po prostu przestały mi się już podobać. Pobawiłyśmy się w domowy mini wybieg mody, bardziej się przy tym wygłupiając poprzez taniec do coveru ostatnio popularnego przeboju Bang Bang i paru innych. Teraz, szczerze mówiąc miałam dość. Już chciałam się poddać i założyć sukienkę, którą ubierałam na ważne uroczystości - klasyczną czarną sukienkę przed kolano, która była elegancka, ale w środku czułam, że nie bardzo pasuje na randkę z chłopakiem. Bardziej na rozmowę o pracę czy na rozpoczęcie studiów.
- Wiesz, może pójdę do domu i przyniosę parę moich sukienek. Powinnaś coś wybrać, w końcu nosimy ten sam rozmiar, plus mam chyba więcej kiecek niż ty - odezwała się, kiedy zrezygnowana opadłam na dywan, a Hachi skorzystał z tego i zbliżył się z językiem do mojej twarzy.
- Hachi! - krzyknęłam, odsuwając go od swojej buzi i zaczęłam głaskać psa po łbie. - Umm, w sumie czemu nie - odpowiedziałam - tylko musimy się pospieszyć, bo zostało naprawdę niewiele czasu.
- Czekaj, a to ...? - spytała rudowłosa, ciągnąc za wystający spod sterty sukienek kawałek materiału w malinowoczerwonym kolorze. Po chwili trzymała w rękach śliczną koronkową sukienkę do połowy uda na szerokich ramiączkach.
- Jest idealna - powiedziałyśmy jednocześnie, a na naszych twarzach wykwitły uśmiechy.
- No to maszeruj do łazienki, L. Zaraz zajmiemy się makijażem i twoimi włosami - wcisnęła mi w dłoń sukienkę i delikatnie popchnęła w stronę łazienki.
Po kwadransie, kiedy już zdążyłam wziąć prysznic i założyć sukienkę, wróciłam do pokoju. Sienna siedziała na łóżku i zajadała się moim Toffifee, a obok niej leżał Hachi, domagający się masażu. Widziałam to po sposobie w jaki się położył - brzuchem do góry.
- Wiesz co? Czekolada to dobry wynalazek. Nawet lepszy od faceta, bo jeśli nawet nieco zmięknie to nadal jest w stanie cię zadowolić - rudowłosa podzieliła się tym jakże trafnym spostrzeżeniem, a wtedy obie jak na zawołanie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem, od którego potem zaczął boleć nas brzuch. Sienna nawet spadła z łóżka, ale i tak dalej się śmiała. Zresztą nie była jedyna.
- Co tutaj tak wesoło? Ooo, Sienna. Nie wiedziałem, że przyszłaś - odezwał się mój rodzic, posyłając mojej przyjaciółce łobuzerski uśmiech, z którego David Bower był powszechnie znany.
- Hej Dave - odpowiedziała rudowłosa, szczerząc się do bruneta. Owszem, zarówno ona jak i Tim mówili mu po imieniu, tak samo jak ja nazywałam ich rodziców.
- Wybierasz się gdzieś, Annie? - zapytał tata, mierząc mnie od stóp do głów, począwszy od jeszcze bosych stóp, poprzez malinową sukienkę, a na moim niechlujnym koku skończywszy.
- Yup, nasza kochana Anna-Lynne ma dziś randkę z Harrym. Musiało nastąpić coś takiego, żebym wreszcie stała się potrzebna do wykonania fryzury i makijażu - odezwała się za mnie Jordan, łapiąc się teatralnie za serce i puściła mi oko, gdy ja kręciłam głową, próbując ukryć śmiech, cisnący mi się na usta. Tata patrzył na mnie badawczym wzrokiem, aż w końcu odparł.
- Najpóźniej o północy chcę widzieć cię z powrotem w domu, okay? - potulnie kiwnęłam głową, nagle czując się dosłownie jak Kopciuszek. - Baw się dobrze - życzył mi, całując moje czoło i pożegnawszy się z Sienną, wyszedł z mojej sypialni.
*******
Punktualnie o siódmej wieczorem Harry pojawił się u mnie w domu z zamiarem zabrania mnie ... Sama nie wiedziałam, gdzie dokładnie. Przez moment obawiałam się, że zbyt dużą wagę przywiązałam do swojego wyglądu, bo być może jedziemy w tak prozaiczne miejsce jak kręgielnia jednak uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam Stylesa. Chłopak miał na sobie czarne spodnie i tego samego koszulę z delikatnymi motywami kwiatowymi, które bardzo mi się spodobały. Była dokładnie w jego nieco awangardowym stylu, który skrycie uwielbiałam.
- Możemy już iść? - spytałam, gdy już zeszłam ze schodów i znajdowałam się centralnie przed nim, na wyciągnięcie ręki. Dopiero wtedy zielonooki otrząsnął się i przestał lustrować mnie z góry na dół spojrzeniem swoich tęczówek.
- Wyglądasz cudownie, Lynn - wyszeptał, muskając przy tym wargami płatek mojego ucha. Podziękowałam poprzez skinięcie głowy i złączyłam nasze palce. Chwilę potem Harry otwierał mi drzwi do swojego auta i pomógł mi do niego wsiąść. Następnie okrążył samochód i zajął miejsce za kierownicą.
- Więc gdzie mnie porywasz? - spytałam żartobliwie, uśmiechając się szerzej.
- Wszystko w swoim czasie, moja mała słodka Lynn - zaśpiewał, a ja nie mogłam powstrzymać chichotu.
******
Ten wieczór zapowiadał się naprawdę wyjątkowo. Harry zabrał mnie do najlepszej włoskiej restauracji w Londynie, z racji tego, że nieraz wspominałam mu jak bardzo uwielbiam taką kuchnię. Na początek zamówiliśmy lampkę czerwonego wina dla mnie i wodę dla chłopaka. Wszystko było cudowne, dopóki nie podeszła do nas inna kelnerka i nie byle jaka. Caroline Durin - była przyjaciółka od seksu Harry'ego. Boże, już samo to brzmiało w mojej głowie okropnie. Zauważyłam, że chłopak spiął się, widząc ją.
- Harry, jak miło znów cię widzieć - zaćwierkała, a mnie - Bóg mi świadkiem, zebrało się na mdłości.
- Caroline, nie miałem pojęcia, że tu pracujesz - wysyczał, posyłając jej wrogie spojrzenie.
- Och, jestem tu od niedawna. Jak widzę dziewica niewydymka jeszcze ci się nie znudziła - podziwiam za wytrwałość. A może chodzi o to, że nigdy nie pieprzyłeś dziewicy, co? Rajcuje cię ta świadomość, że będziesz jej pierwszym? - przez kilka sekund miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Przez jej słowa doszłam do kilku wniosków - po pierwsze nie miała pojęcia o Nadii - "dziewicy Harry'ego", po drugie była zazdrosna o mojego chłopaka i po trzecie - sądziła, że nadal byłam dziewicą oraz, że ja i Harry jeszcze się ze sobą nie kochaliśmy. Akurat z tym ostatnim miała rację, ale nie dostanie tej satysfakcji.
- Wiesz co, Caroline? Wolę być dziewicą niewydymką niż suką, która daje każdemu jak ty. Aha i jeszcze jedno - chyba do obowiązków kelnerki nie należy obrażanie klientów, jeśli się nie mylę? Za to sprzątanie chyba owszem - odparłam jej słowny atak i wstając, wylałam na jej głowę zawartość swojego kieliszka, a następnie opuściłam lokal.
__________________________________________________
a/n kto nie lubi Caroline Durin? XD tak wiem, zbędne retoryczne pytanie, hah.
ktoś spodziewał się, że ta randka skończy się totalną klapą? XD (za dużo oglądania night changes, haha)
macie zdj zarówno Hazzy jak i Lynn, żebyście mogły sobie ich lepiej wyobrazić ; ]
byłabym bardzo wdzięczna za jakieś opinie, misiaczki <3
ily xx
- Hej Sien, pilnie potrzebuję twojej pomocy. Harry zaprosił mnie na randkę i ktoś musi zrobić mnie na bóstwo - wyjaśniłam i niemal parsknęłam śmiechem, mówiąc ostatnie słowo.
- Jezus Maria, co on ci zrobił, że zdecydowałaś się mnie prosić o pomoc? Mogę policzyć na palcach jednej ręki, ile razy to zrobiłaś. Zawsze taka samodzielna ... - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam. - Czym Styles cię przekupił?
- To już nie można się wyjątkowo ładnie ubrać i prezentować, idąc gdzieś ze swoim chłopakiem? Zwłaszcza na randkę - podkreśliłam, kładąc się na łóżku, a Hachi zaraz ułożył się koło moich nóg i wlepiał we mnie swoje psie oczy.
- Można, można. Przecież żartuję, zaraz będę - powiedziała i w tym samym momencie połączenie zostało przerwane.
*****
Od pół godziny wraz z Sienną przetrząsałyśmy moją garderobę. Wszystkie sukienki, jakie miałam w posiadaniu leżały teraz na moim łóżku, prosząc o uwagę. Niby nie było ich tak mało, jednak ponad połowę sterty, odrzuciłyśmy od razu. Nadawały się na co dzień, a niektórych nie założyłabym już tak czy siak, bo albo je zniszczyłam, albo po prostu przestały mi się już podobać. Pobawiłyśmy się w domowy mini wybieg mody, bardziej się przy tym wygłupiając poprzez taniec do coveru ostatnio popularnego przeboju Bang Bang i paru innych. Teraz, szczerze mówiąc miałam dość. Już chciałam się poddać i założyć sukienkę, którą ubierałam na ważne uroczystości - klasyczną czarną sukienkę przed kolano, która była elegancka, ale w środku czułam, że nie bardzo pasuje na randkę z chłopakiem. Bardziej na rozmowę o pracę czy na rozpoczęcie studiów.
- Wiesz, może pójdę do domu i przyniosę parę moich sukienek. Powinnaś coś wybrać, w końcu nosimy ten sam rozmiar, plus mam chyba więcej kiecek niż ty - odezwała się, kiedy zrezygnowana opadłam na dywan, a Hachi skorzystał z tego i zbliżył się z językiem do mojej twarzy.
- Hachi! - krzyknęłam, odsuwając go od swojej buzi i zaczęłam głaskać psa po łbie. - Umm, w sumie czemu nie - odpowiedziałam - tylko musimy się pospieszyć, bo zostało naprawdę niewiele czasu.
- Czekaj, a to ...? - spytała rudowłosa, ciągnąc za wystający spod sterty sukienek kawałek materiału w malinowoczerwonym kolorze. Po chwili trzymała w rękach śliczną koronkową sukienkę do połowy uda na szerokich ramiączkach.
- Jest idealna - powiedziałyśmy jednocześnie, a na naszych twarzach wykwitły uśmiechy.
- No to maszeruj do łazienki, L. Zaraz zajmiemy się makijażem i twoimi włosami - wcisnęła mi w dłoń sukienkę i delikatnie popchnęła w stronę łazienki.
Po kwadransie, kiedy już zdążyłam wziąć prysznic i założyć sukienkę, wróciłam do pokoju. Sienna siedziała na łóżku i zajadała się moim Toffifee, a obok niej leżał Hachi, domagający się masażu. Widziałam to po sposobie w jaki się położył - brzuchem do góry.
- Wiesz co? Czekolada to dobry wynalazek. Nawet lepszy od faceta, bo jeśli nawet nieco zmięknie to nadal jest w stanie cię zadowolić - rudowłosa podzieliła się tym jakże trafnym spostrzeżeniem, a wtedy obie jak na zawołanie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem, od którego potem zaczął boleć nas brzuch. Sienna nawet spadła z łóżka, ale i tak dalej się śmiała. Zresztą nie była jedyna.
- Co tutaj tak wesoło? Ooo, Sienna. Nie wiedziałem, że przyszłaś - odezwał się mój rodzic, posyłając mojej przyjaciółce łobuzerski uśmiech, z którego David Bower był powszechnie znany.
- Hej Dave - odpowiedziała rudowłosa, szczerząc się do bruneta. Owszem, zarówno ona jak i Tim mówili mu po imieniu, tak samo jak ja nazywałam ich rodziców.
- Wybierasz się gdzieś, Annie? - zapytał tata, mierząc mnie od stóp do głów, począwszy od jeszcze bosych stóp, poprzez malinową sukienkę, a na moim niechlujnym koku skończywszy.
- Yup, nasza kochana Anna-Lynne ma dziś randkę z Harrym. Musiało nastąpić coś takiego, żebym wreszcie stała się potrzebna do wykonania fryzury i makijażu - odezwała się za mnie Jordan, łapiąc się teatralnie za serce i puściła mi oko, gdy ja kręciłam głową, próbując ukryć śmiech, cisnący mi się na usta. Tata patrzył na mnie badawczym wzrokiem, aż w końcu odparł.
- Najpóźniej o północy chcę widzieć cię z powrotem w domu, okay? - potulnie kiwnęłam głową, nagle czując się dosłownie jak Kopciuszek. - Baw się dobrze - życzył mi, całując moje czoło i pożegnawszy się z Sienną, wyszedł z mojej sypialni.
*******
Punktualnie o siódmej wieczorem Harry pojawił się u mnie w domu z zamiarem zabrania mnie ... Sama nie wiedziałam, gdzie dokładnie. Przez moment obawiałam się, że zbyt dużą wagę przywiązałam do swojego wyglądu, bo być może jedziemy w tak prozaiczne miejsce jak kręgielnia jednak uspokoiłam się, kiedy zobaczyłam Stylesa. Chłopak miał na sobie czarne spodnie i tego samego koszulę z delikatnymi motywami kwiatowymi, które bardzo mi się spodobały. Była dokładnie w jego nieco awangardowym stylu, który skrycie uwielbiałam.
- Możemy już iść? - spytałam, gdy już zeszłam ze schodów i znajdowałam się centralnie przed nim, na wyciągnięcie ręki. Dopiero wtedy zielonooki otrząsnął się i przestał lustrować mnie z góry na dół spojrzeniem swoich tęczówek.
- Wyglądasz cudownie, Lynn - wyszeptał, muskając przy tym wargami płatek mojego ucha. Podziękowałam poprzez skinięcie głowy i złączyłam nasze palce. Chwilę potem Harry otwierał mi drzwi do swojego auta i pomógł mi do niego wsiąść. Następnie okrążył samochód i zajął miejsce za kierownicą.
- Więc gdzie mnie porywasz? - spytałam żartobliwie, uśmiechając się szerzej.
- Wszystko w swoim czasie, moja mała słodka Lynn - zaśpiewał, a ja nie mogłam powstrzymać chichotu.
******
Ten wieczór zapowiadał się naprawdę wyjątkowo. Harry zabrał mnie do najlepszej włoskiej restauracji w Londynie, z racji tego, że nieraz wspominałam mu jak bardzo uwielbiam taką kuchnię. Na początek zamówiliśmy lampkę czerwonego wina dla mnie i wodę dla chłopaka. Wszystko było cudowne, dopóki nie podeszła do nas inna kelnerka i nie byle jaka. Caroline Durin - była przyjaciółka od seksu Harry'ego. Boże, już samo to brzmiało w mojej głowie okropnie. Zauważyłam, że chłopak spiął się, widząc ją.
- Harry, jak miło znów cię widzieć - zaćwierkała, a mnie - Bóg mi świadkiem, zebrało się na mdłości.
- Caroline, nie miałem pojęcia, że tu pracujesz - wysyczał, posyłając jej wrogie spojrzenie.
- Och, jestem tu od niedawna. Jak widzę dziewica niewydymka jeszcze ci się nie znudziła - podziwiam za wytrwałość. A może chodzi o to, że nigdy nie pieprzyłeś dziewicy, co? Rajcuje cię ta świadomość, że będziesz jej pierwszym? - przez kilka sekund miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Przez jej słowa doszłam do kilku wniosków - po pierwsze nie miała pojęcia o Nadii - "dziewicy Harry'ego", po drugie była zazdrosna o mojego chłopaka i po trzecie - sądziła, że nadal byłam dziewicą oraz, że ja i Harry jeszcze się ze sobą nie kochaliśmy. Akurat z tym ostatnim miała rację, ale nie dostanie tej satysfakcji.
- Wiesz co, Caroline? Wolę być dziewicą niewydymką niż suką, która daje każdemu jak ty. Aha i jeszcze jedno - chyba do obowiązków kelnerki nie należy obrażanie klientów, jeśli się nie mylę? Za to sprzątanie chyba owszem - odparłam jej słowny atak i wstając, wylałam na jej głowę zawartość swojego kieliszka, a następnie opuściłam lokal.
a/n kto nie lubi Caroline Durin? XD tak wiem, zbędne retoryczne pytanie, hah.
ktoś spodziewał się, że ta randka skończy się totalną klapą? XD (za dużo oglądania night changes, haha)
macie zdj zarówno Hazzy jak i Lynn, żebyście mogły sobie ich lepiej wyobrazić ; ]
byłabym bardzo wdzięczna za jakieś opinie, misiaczki <3
ily xx
piątek, 15 maja 2015
Rozdział 6
Od naszego powrotu do Londynu minął dokładnie miesiąc. Trzydzieści jeden dni, odkąd wróciliśmy do domu. Kilka dni temu temu odwiedziliśmy Danę w jej rodzinnym domu w Manchesterze. Razem z Harrym i Niallem spędziliśmy u niej cudowny weekend, który zdecydowanie zbyt szybko dobiegł końca. Dziewczyna niedawno wtajemniczyła starszą siostrę w swój tymczasowy sekret, którym była jej ciąża.
Cieszyłam, że tam na miejscu Dana miała oparcie chociaż w postaci Juliet. Na pomoc rodziców nie miała co liczyć. Przynajmniej na razie, gdy nie byli niczego świadomi. Choć pewnie nawet, kiedy poznają prawdę - będą źli, że zataiła przed nimi prawdę. Młoda Quinn na samą myśl o czwartym/piątym mięsiącu ciąży dostawała spazmów, bo wiedziała, że juz wtedy nie będzie mogła kłamać i ukrywać swojego odmiennego stanu.
Jednak podczas naszego przyjazdu blondynka niemal o tym zapomniała. Ona i Niall byli niezwykle uroczy w swojej nieśmiałości i ostrożnych gestach troski, jakimi nawzajem się darzyli. Horan zastrzegł, że wkrótce odwiedzi ją ponownie, na co dziewczyna zareagowała bardzo entuzjastycznie.
Średnio trzy razy w tygodniu udawało nam się z Daną uciąć godzinne pogaduchy na Skype, obu nam bardzo zależało na stałym kontakcie i z rozmowy na rozmowę mogłam stwierdzić, że dziewczyna stawała się moją prawdziwą przyjaciółką, nawet pomimo dzielących nas kilometrów. Dobrze było mieć tą świadomość, że jest ktoś, kto się o ciebie troszczy i martwi, nawet jeśli dzieli was znacząca odległość. Chciałam, żeby Dana zdawała sobie z tego sprawę i chyba to mi się udało.
- Opowiedz jeszcze, co tam u ciebie i Harry'ego? Twój tata nadal patrzy na niego jak na oswojoną kobrę? - blondynka zadała pytanie, a troska w jej oczach była doskonale widoczna w ekranie mojego laptopa. Obie momentalnie parsknęłyśmy śmiechem na to określenie, ale zaraz się uspokoiłyśmy.
- Wiem, że robi to z miłości do mnie. Jestem jego jedyną, ukochaną, małą córeczką, którą gotowy jest bronić przed całym złem tego świata. A ja naprawdę to doceniam tylko ... Harry to nie Dominic, a tata patrzy na Stylesa przez pryzmat jego poprzednika, co nie jest fair ... Mam nadzieję, że z biegiem czasu tata nie tylko zaakceptuje Harry'ego, ale może nawet się zaprzyjaźnią. O niczym innym nie marzę - dodałam szeptem, bawiąc się końcówkami swoich włosów. Przez chwilę tępo wpatrywałam się w ścianę, dopóki drzwi mojego pokoju nie otworzyły się i nie stanął w nich nikt inny jak mój chłopak.
- Cześć kochanie - powiedział i podszedł do mnie, składając na moim czole delikatny pocałunek - hej Dana - przywitał się także z blondynką, a ta mu pomachała.
- Zostawiam wam, gołąbeczki. Okropnie zgłodniałam, idę zamówić chińszczyznę, do usłyszenia później - posłała buziaka w powietrzu i po chwili ekran stał się czarny, a ja zamknęłam pokrywę laptopa.
- Przez ciążę Dany kolejna rzecz łączy ją z Niallem - tendencja do obżarstwa - mruknął lokowaty, puszczając mi oko, a ja zaśmiałam się cicho. Ujęłam w dłonie twarz chłopaka i złożyłam czuły pocałunek na jego wargach, który natychmiast odwzajemnił.
- Tęskniłam - wyszeptałam, bawiąc się jego włosami, które nadal rosły, gdyż Styles już dawno nie odwiedzał fryzjera. Szatyn podobał mi się w każdej wersji, był dla mnie chodzącą definicją perfekcji, pomimo świadomości jego wad. A takowe przecież posiadał, jak każdy z nas zresztą.
- Przecież widzieliśmy się wczoraj, Love ... - wymruczał mi do ucha, lekko muskając jego płatek, gdy znalazłam się na kolanach chłopaka. - Jednak doskonale wiem, co masz na myśli. W końcu dlatego właśnie już to jestem, a nie dopiero dzwonię i proponuję spotkanie - palce jednej ręki zielonookiego leniwie sunęły po moim odkrytym udzie, gdyż miałam na sobie krótkie szorty i biało-czarną koszulę w kratkę swojego chłopaka. Tak, przywłaszczyłam ją sobie, ale Harry nie miał chyba nic przeciwko temu.
- Widzisz, rozumiemy się bez słów - odparłam, kiedy dłoń Stylesa z mojego uda przeniosła się w okolice twarzy, a dwa jego palce wsunęły zbłąkany kosmyk moich włosów za ucho.
- Yup - potwierdził, zanim jego usta ponownie złączyły się z moimi. Nie miałam pojęcia jak chłopak to robił, ale z każdym naszym pocałunkiem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. W pojedynczym pocałunku czułam wszelkie uczucia, jakimi Harry mnie darzył i słodkie było to, że ani razu nie posunął się dalej. Nie naciskał na mnie, żebym mu się oddała ani nie szantażował mnie emocjonalnie jak to robił Dominic. Kochał mnie.
- Kocham cię Harry, bardzo - szepnęłam, wtulając twarz w zagłębienie między jego głową, a szyją.
- A ja ciebie i właściwie przyszedłem tu z pewnym zamiarem - odparł, a ja ciekawa odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy zaciekawiona. - Chciałem zaprosić cię na randkę. Przyjadę o siódmej, ubierz jakąś sukienkę - powiedział z łobuzerskim uśmiechem, a ja parsknęłam, udając oburzenie.
- Jeszcze jakieś życzenia, Styles?
- Nope, tylko ty w sukience. Więcej do szczęścia mi nie trzeba. A tak przy okazji - wyglądasz w tej koszuli o wiele seksowniej niż ja - dopowiedział, całując przelotnie mój policzek i zniknął za drzwiami pokoju, zostawiając mnie samą do wieczora.
___________________________________________________
a/n okay, po niemal albo nawet ponad półrocznej przerwie z nową energią wracam z historią Harry'ego i Lynn. obiecałam, że wrócę z madness po maturze, tak więc - oto jestem XD
bardzo liczę na wsparcie w postaci gwiazdek i Waszych opinii, bo lepiej będzie pisało mi się kolejne rozdziały ze świadomością tego, że nadal chcecie czytać dalsze losy Lyrry. nie przedłużając już tego powrotu - miłego dnia, misie xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)